poszukiwań. Spowiedzi i hydraulika.
Do spowiedzi nie dotarłam, albowiem w konfesjonale siedział Straszny Dziadunio, terror rozsiewając dokoła do tego stopnia, że do konfesjonału nie podchodził nikt, a ludzie wchodzili do kościoła, rozglądali się i wychodzili. Nie znalazł się żaden desperat i nikt z powołaniem na męczennika. Też wyszłam.
Na hydraulika czekałam przez resztę dnia. Oczywiście hydraulik zadzwonił wtedy, kiedy na chwilę wyszłam do mamy, a jak potem oddzwoniłam, to okazało się, że ponieważ nie odebrałam telefonu, hydraulik udał się na robotę gdzie indziej i moja kolejka chwilowo przepadła. Tak, wpadnie wieczorem.
Wpadł. Odkręcił syfon i miał go zabrać, żeby kupić taki sam nowy, ale zapomniał - i syfon leży se spokojnie na mojej pralce i nie krzyczy. Wyraził też delikatne pretensje (hydraulik, nie syfon), że nie usunęłam silikonu z części kabiny, więc poprosiłam go (hydraulika, nie syfon), żeby mi pokazał jak. I okazało się, że ponieważ silikonu usunąć się nie da, to usuwać go nie trzeba. :P Jednak.
A syfon (nie hydraulik) pozostał na mojej pralce, ponieważ mama odwołała go (hydraulika, nie syfon) do swojej łazienki w sprawie pierdyliona i trochę pytań, na które i tak jeszcze nie ma odpowiedzi. Po czym hydraulik poszedł, a syfon został. Mama też została i zaczęła jęczeć, że ona tego remontu nie chce, nie przeżyje i w ogóle to ona już chce umrzeć i mieć z głowy.
Ja też chcę, i co.
Generalnie to myślę, że większość obecnie żyjących ludzi wcale nie chce żyć i chętnie by już umarła. No chyba że ktoś narozrabiał i ma za dużo za paznokciami.
Tyle, że w ogóle nie mamy na to wpływu.
1125.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uprzejmie proszę jakoś podpisywać komentarze. Istnieje ryzyko, że niepodpisane komentarze będę konsekwentnie ignorować.