Dziś za oknem zameldował się dzięcioł i kos.
Święto Matki Boskiej Gromnicznej w tym roku przeżywałam zza szyby, ale gromnicę, i owszem, zapaliłam.
A od jutra trzeba podjąć na nowo całe życie i już się boję, szczególnie że właśnie spadł śnieg - nie na tyle, żeby zrobić zimę, ale wystarczająco, żeby narobić błota pod nogami. A jutro muszę iść z mamą do szpitala na pobyt jednodniowy. W dodatku może być ciekawie, bo na skierowaniu mam godzinę 8.00, a na smsie potwierdzającym z wczoraj godzinę 10.00. I obawiam się, że jutro na własnym tyłku sprawdzę, kto się pomylił.
A dziś - z wielką ostrością do mnie dociera, że to nie moje święto, tylko Jego. I pytam, czy nie Żałuje - bo w końcu to ja w tym wszystkim zrobiłam dobrą partię :P, a On nie.
I nie wiem.
1102.
@ I pytam, czy nie Żałuje
OdpowiedzUsuńZgłaszał pretensje? Mówił, że coś nie tak?
No.
:-)
nie, ale ciche dni są normą, wiesz. :P
UsuńAle Twoje z Nim trochę też. Serdeczności spóźnione - wczoraj jednak ciągle na jet lagu.
OdpowiedzUsuńZdrowia. I mam nadzieję, że udało się w miarę przetrwać ten dzień. U nas słońce.
Dzięki. Szpital udało się pokonać, teraz powoli wracam do aktualności pracowych... jutro 6 lekcji.
UsuńU nas średnio słońce :P. Jeśli wiesz, o co mi chodzi.