i wczorajsze zadania czelendżowe z wieczora:
Skarpetki też są. W środku reniferków.
:)))
Tymczasem przyszedł Pan Rozbierający Kabiny Prysznicowe i prosz.
Co dalej, nie wiem. Czekam na telefon.
Czekam, oglądając lutniki:
Kolor chyba ten sam, ale budowa pączków zupełnie inna:
A co do dzisiejszego Słowa: zastanawiam się, czy Pan nie żałuje, że mnie stworzył. I nie wiem.
Kolejny zimny dzień. Wypełniły go zakupy, modlitwa (doprowadziłam mamę do spowiedzi i było to zadanie szarpiące moje nerwy :P), telefony, czekanie na Pana Od Kabiny, potem sprzątanie kąta po kabinie - jakby ktoś szukał sposobu na usunięcie resztek silikonu, polecam WD40.
I jakoś za szybko skończył mi się dzień.
1118.
Lutniki cudne.
OdpowiedzUsuńWalczę z bałaganem związanym z przygotowaniami do kiermaszu i moim brakiem sił, głównie chyba mentalnych (czy to już starość powoli?). Upiekłam górę ciasteczek cynamonowych I niektóre wydają mi się za twarde. Nie wiem czy mam zakładać, że ludzie i tak kupią i zjedzą... 🤔😥
+ pamiętam.
UsuńJa też już wszystko robię dwa razy wolniej niż parę lat temu, a dziś w ogóle nie mogę się pozbierać jakoś. Od godziny wychodzę na zakupy :P.
Podziwiam, jak sprawnie radzisz sobie z tymi czelendżami. Przyznam, że ta napakowana lista działała na mnie odrobinę przytłaczająco (jakbym to ja miała to wszystko wypełnić), a Ty myk, myk... i kolejne obrazki znikają. Gratulacje :D.
OdpowiedzUsuńNie czuję przymusu, że _muszę_ to wszystko wypełnić. Generalnie lubię czelendże (oczywiście nie te głupie) i funkcjonuję na listach zadań na przykład na dany dzień, listach zakupów, listach spraw do załatwienia, listach czynności, które muszę wykonać przed wyjściem z domu i takich tam. One mi niezwykle ułatwiają życie.
UsuńTen konkretny czelendż mi się podoba, bo pomaga skupić się na czasie, który właśnie jest - bez wybiegania w przód czy patrzenia w tył, pozwala zatrzymać się nad wartością _obecnego_ czasu.