że nadrobiłam nawis zaległości pracowych, ale w zasadzie nic więcej.
Dziś chyba (póki co) najzimniejszy dzień tej zimy, całe minus siedem stopni w dzień. Niby nie mróz, ale przy wietrze było wystarczająco nieprzyjemnie. A ja ciągle kaszlę i smarkam, i (po dwóch dniach bezsyfia) znowu mam parszywy pysk. Już naprawdę nie mogę na siebie patrzeć, nie że kiedykolwiek patrzenie na mnie było przyjemne.
Tak więc czelendżowe zadanie o największym mrozie w toku. Inne, o telefonie do starego przyjaciela, poszło jakoś w łikend - nie rozmawialiśmy istotnie parę już lat chyba. A zadanie o przebaczeniu komuś, cóż - naprawdę rozumiem pana Zagłobę, który był gotów wybaczyć pewnemu Bohunowi wszystkie jego winy, pod warunkiem jednakże, że Bohuna dwa dni wcześniej powieszą. :P Wieszać nie muszą, ale chciałoby się załatwić i zamknąć załatwianie wszystkich spraw, zanim się odfajkuje to wybaczenie - żeby nie robić sobie kłopotu z kolejną koniecznością wybaczenia, jeśli obiekt wybaczenia znowu coś przeciwko mnie narozrabia.
Na zasadzie: wybaczyć mu i niech go wszyscy diabli. :P Byleby nie wracał.
Niestety, myślę teraz o pewnym hydrauliku. :P :P :P Obawiam się, że w tym tygodniu kwestii prysznica nie zamkniemy. A dobijam się do gościa już chyba z miesiąc. Z łazienki mam wszystko powynoszone, nie wiem sama, gdzie co mam, w pokoju zalega stosik misek, detergentów, brudnych ciuchów do prania i wszelkich łazienkowych naleciałości, bo Pan Ha może raczy w końcu przyjść w czwartek. Czyli pojutrze. Raczej przyjdzie i postęka, i powie, że dziś już nie da rady tego zrobić, i umówi się w najlepszym razie na kolejny odległy termin, a w najgorszym oświadczy, że "to się zdzwonimy". I będziemy się znowu miesiąc zdzwaniać.
No i weź mu to wszystko wybacz. Z perspektywą, że to dopiero początek wybaczania, a na (bardzo odległym) końcu jeszcze mu trza będzie płacić za to jęczenie i odwlekanie jakieś bardzo ciężkie pieniądze. :P
Nie, nie mam innego hydraulika. W spółdzielni za hydraulika robi jakiś dziadek półemeryt, który może mi skonać pod ciężarem rozkładania prysznicowej kabiny. Inny jest po wylewie. Paru innych ma kolejki jak stąd do nowego roku. No przecież można się nie myć w sumie, no.
Po co w ogóle człowiekowi jakieś mycie.
No chyba że po to, żeby hydraulik miał pracę. Całe istnienie, cała ontologia wszechświatów winna służyć hydraulikom.
Ugh.
Zmieniając temat.
W karmniku głodne, napuszone z zimna sikorki
Kosy z obsługą klatki dają sobie radę, kawki obdziobują kolbę kukurydzy i zewnętrzną kulę tłuszczową, a gołębie - niedorajdy rzadko kiedy znajdują jakieś żarcie. Nawet jak leży na podłodze.
Litościwam.
Poza tym dla potrzeb pracowych koleżanek podtuningowałam kolejną chińską kosmetyczkę:
Ot, taka radosna tfffurczość.
1111.
Kosmetyczka bardzo radosna. Szkoda, że mój znajomy hydraulik ma do Ciebie za daleko.
OdpowiedzUsuńwłaśnie wyszedł. Zapisał mnie w kolejkę i obiecuje, że zrobi to do końca lutego. :P
Usuń