poniedziałek, 15 stycznia 2024

kolejny dzień w papierach

 i wreszcie dotarłam do etapu, w którym (chwilowo) zostały mi tylko tabelki :P. Dla niewtajemniczonych: nauczyciele dwa razy do roku wypełniają bzdurne tabelki, których naprawdę nikt do niczego nie potrzebuje. Wpisuje się tam na przykład zrealizowane działy w poszczególnych klasach, wykonane szkolenia, zorganizowane wycieczki, ilość ocen niedostatecznych na semestr, co się zrobiło, żeby uczeń jedynki nie dostał (najprościej: postawić po prostu dwóję :P, choćby dlatego, żeby nie wymyślać tych ciężkich bzdur...), na czym polega indywidualne podejście do ucznia z problemami, jakie problemy widzi się u ucznia z problemami i generalnie takie piii kotka w kółko co pół roku od nowa. Tabelki są potem uroczyście omawiane i odkładane ad akta, za protokołem. No ale tabelki jeszcze szczęśliwie przede mną, będę musiała przysiąść do nich jutro z nadzieją, że to już szóste od końca, a sześć to mniej niż dziesięć :P i w ogóle. 

Dziś przygotowywałam wszelkie możliwe klasówki i prace na koniec semestru i błogosławiłam nową drukarkę, anioł nie drukarka, jak mówili w którejś reklamie. Poza tym skończyłam książkę, Kawo-z-m., i dojrzewam do pogłębionej recenzji. A jeszcze poza tym zmagam się z wszechsłabością mojego ciała i po raz kolejny stwierdzam, że babą się jest za karę. Nie wiem, ile będą jeszcze trwać te menopauzalne huśtawki, ale takie problemy z termoregulacją to miałam w życiu wcześniej raz, z okazji kowida. :P Łykam jakieś tabletki, ale mam zapowiedziane, że przed miesiącem regularnego łykanie nie zadziałają. Więc budzę się w nocy zlana potem, wrzucam kolejne partie ciuchów do prania, a za chwilę trzęsę się z zimna i tak w kółko. Żadnych innych objawów wirusowo-grypowych nie mam, więc chyba hormony jednak. I - naprawdę - szczęśliwe życie kobiety trwa najwyżej do dziesiątego roku życia, potem już nie ma szans, żeby było bezboleśnie, no. Kara Boska, nic więcej. Ciekawi mnie tylko, dlaczego - o ile wszystkie baby mają jak w banku tą karę z Edenu - to liczni faceci mają w d*** nakaz jakiejkolwiek pracy, a w pocie czoła najmniej. I tak baby biorą na siebie oba przekleństwa, a co. Że ja nie dam rady, tak? :P

Tymczasem śnieg pada i topnieje, zapowiedzianych śnieżyc ani burz śnieżnych nie stwierdzono, ot taka delikatna (i mokra) pierzynka: 


819.

4 komentarze:

  1. Dlaczego baby biorą na siebie nakaz pracy? Bo są głupie. Wymyślają sobie niewidzialnych przyjaciół i żebrzą o miłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no większość bab jest głupia, niestety. Idealistyczna, za dużo sobie wyobraża i takie tam. A żebranie o miłość jest częścią tamtego przekleństwa z Edenu.

      Usuń
  2. Nie miałam jakichś okropnych rzutów gorąca. Jak się pojawiały, to najczęściej nad ranem. Niezbyt przyjemne, ale i tak byłam szczęśliwa, że to już koniec huśtawki hormonalno-emocjonalnej. Więc życzę Ci, żeby menopauza z fazy burzliwej przeszła w fazę błogiego spokoju i równowagi :)
    A burza śnieżna była u nas, taka prawdziwa, z grzmotami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas półtora centymetra śniegu i pogoda jak złoto, tylko ślisko.
      Gorąco niestety bardzo nieprzyjemne, szczególnie w nocy potrafi wybudzić kilka razy, ale tak jak mówisz: wszystko byleby tylko już był ten koniec.

      Usuń