poniedziałek, 22 stycznia 2024

dziś

 całe przedpołudnie z mamą na zastrzyku - długo bym mogła pisać o siedzeniu na schodach, bo szpital nie przewiduje miejsca, gdzie opiekunowie osób starszych mogą poczekać, aż będzie po zabiegu, o tym, kto siadłby koło mnie na tych schodach i ziębił tyłek dwie godziny, a kto nie, a z drugiej strony o obserwacjach, jak zachowują się osoby starsze wobec swoich opiekunów i wcale nie mam na myśli mojej mamy akurat. I że moje pokolenie chyba nie będzie miało na kim się tak wyżywać. Bo opiekunów nie będzie. 

Potem zaległe rzeczy w domu, jakieś prasowanie, zakupy, przygotowanie lekcji, sprawdzanie prac, obiad, no i zrobiło się ciemno...

Zerknęłam przelotem w karmnik - no najfajniej jest _pod_ karmnikiem, a co.



Siedziała sobie tak cieplutko upchana między tacką zbierającą okruchy a dnem wiszącego nad nią karmnika i nawet nic nie jadła. :) A potem wypłoszyły ją dzwońce. Parka.



A potem musiałam lecieć robić obiad czy coś.

826.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz