zzzzimno jest.
Przede mną kolejny trudny tydzień. Powinnam dotrzeć do spowiedzi, no łapię się na tym, że mam trochę hm niekatechizmowe podejście do odróżniania dobra od zła. Na przykład złe jest, że przypaliłam patelnię, rozsypałam na podłogę płatki albo zniszczyłam kwiatek w ogrodzie. Złe są też rzeczy wykańczające mnie emocjonalnie, starcia w pracy, starcia z mamą. I teraz tak: przypalenie garnka, które funduje mi poważne wyrzuty sumienia, raczej grzechem nie jest. Kupienie czegoś, co nie jest konieczne, raczej też grzechem nie jest. Wkurzenie się na kogoś w pracy czy w domu i schowanie tego do kieszeni bez okazywania, że cos nie zagrało, hm. Nie mam pojęcia. Fakt faktem, że te właśnie kategorie występków najmocniej dają mi po sumieniu.
A dziś na mszy zupełnie poważnie się zastanawiałam, czy Zechcesz mieć ze mną cokolwiek wspólnego, skoro jestem taka brzydka i mam te koszmarne syfy na pysku. No, właśnie tak to działa. I że nie zostało zapisane, aby Duch Święty zstąpił na choćby jedną babę. Może na baby nie Zstępuje. Ok, za Wyjątkiem.
587.
Dz 1,14 (" razem z niewiastami") Dz 2,16-18 ("córki wasze", "niewolnice moje").
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
tia, niewiasty im na czas żarcie pod świątobliwe noski podstawiały i prały bieliznę, nie wątpię. Więc musiały być. Ale Duch Spoczął na każdym z nich, nie na każdej. I żadna baba nie wyszła niczego głosić, pewnie wszystkie zagniatały akurat kluski.
Usuń@ Wkurzenie się na kogoś w pracy czy w domu i schowanie tego do kieszeni bez okazywania, że cos nie zagrało, hm. Nie mam pojęcia.
OdpowiedzUsuńJa jestem wścieklica, więc sytuacje, w których udaje mi się powściągnąć, zaliczam raczej do sukcesów. No ale co z tego: 999 razy chowam wkurz do kieszeni, a za tysięcznym razem już nie wytrzymuję, wybucham - i słyszę "bo ty to ciągle tak musisz się wściekać o byle co" :->
ale ja mam dokładnie to samo. Tyle że akurat od ostatniej spowiedzi jeszcze akurat nie wybuchłam. Co sprowadza mi myślenie na trochę podobny temat. Nie wiem, poprawności politycznej, uprzejmości czy jak to chcecie nazwać. Przykład sprzed 5 minut. Wróciłam z pracy i zaszłam do mamy, żeby sprawdzić, co u niej. A, dzwoniła do koleżanki i w końcu się dodzwoniła, bo ta koleżanka to chyba głucha jest, bo się skarży, że kiedyś telefon to głośno dzwonił, a teraz to bziuczy tak, że ledwie go słychać. Tu nie mogłam się powstrzymać od komentarza, ze ten argument brzmi znajomo (mama systematycznie wygłasza go pod adresem swojego, nota bene rzadko odbieranego, telefonu). No i co? No i foch. Prawdopodobnie zgrzeszyłam. :P Powiedziałam prawdę, tyle, że niepoprawną politycznie. Cóż. Mówienie prawdy w oczy, nie za plecami, zawsze było moją wadą.
UsuńJa przepraszam, ale Wy Obie tak na serio o tym, że jakieś emocje mogą być grzechem? Emocje to emocje. Od woli niezależne. Umiejętność niewybuchnięcia zaliczałabym do cnót. Czasem heroizmu.
OdpowiedzUsuńTeoria emocji w Kościele to ciekawa sprawa generalnie. Ostatnio duża część Kościoła w dużym stopniu bazuje na emocjach.
UsuńPoważnie? Nie do końca. Poważnie piszemy to, że takie sprawy powodują największe wyrzuty sumienia. Sumienie jest w dużym stopniu emocjonalne.