ze strony systemu siedzenie bez ruchu cztery godziny, od 9.00 do 13.00, zmarznięta jak pies, chociaż siedziałam w kurtce, głodna jak pies. Ze strony dzieciaków kilka miłych akcentów, których doprawdy się nie spodziewałam. Poza maturą znowu zamieszanie wokół planu (chwilowo nie wiem, jaka jest chwilowo ostateczna wersja) i parę innych niewątpliwych przyjemności, jak kolejny megasyf na policzku i jakiś niewiadomego pochodzenia bąbel na palcu, ropiejący drugi dzień. Poza tym podlewanie ogrodu, bo deszcz nie raczył spaść. I kwitną bzy.
A ja robię sto rzeczy naraz, jak to ja. I jak to ja - mam dość.
563.
Wczoraj mi zapachnialy bzy...
OdpowiedzUsuńumhhhmmmmhhhh.... :)))
UsuńU nas jeszcze nie kwitną...matury kiedyś pisało się inaczej, był czas na posiłek dla jednych i drugich..ludzkie czasy to były..
OdpowiedzUsuń