czwartek, 20 kwietnia 2023

takie rozkminy o poranku

 że najłatwiej umotywować każdą życiową decyzję okrągłą frazą, że to przemodliłem/łam i skonsultowałem/łam z kierownikiem duchowym, więc to na pewno jest wola Boża. A  potem już mogę robić absolutnie wszystko, choćby na granicy (lub poza granicą) i zdrowego rozsądku, i przykazań Bożych w majestacie przekonania o własnej nieomylności. (Swoją drogą, najbezpieczniej jest podeprzeć się jeszcze przekonaniem o jakim prywatnym objawieniu, uzdrowieniu, cudzie, nadzwyczajnym działaniu Boga - wtedy już na całego). Jak patrzę po okolicach, ileż to głupot i grzechów ludzie popełnili w tym przekonaniu. Ile krzywdy drugiego człowieka i ile zmarnowania własnego życia wynikło z takich "ja wiem lepiej, bo Bóg mi powiedział". A Got mit uns każdy se może jak nie na jednym to na drugim pasku wypisać, czemu nie.

Rozkmina druga. Myślę, że cicha, indywidualna konsekracja w świecie bez wspólnoty jest o tyle mocnym znakiem realności Boga, że bez Niego kompletnie nie ma cienia sensu. Nie robisz pewnych rzeczy, żeby zaszpanować, choćby przed wspólnotą, choćby przed współsiostrą, bo jej nie ma. Nie masz możliwości awansu w hierarchii, bo hierarchia nie istnieje, więc się o nic nie bijesz. Nie możesz pokazać czerwonych guzików ani oblamówek, ani nawet lepszego koloru welonu. I to jest dobre. Oczywiście, jest milion innych zagrożeń, tych bardziej świeckich. W świecie też można podlizać się szefowi w pracy. Nachapać się kasy do wyrzygu. Sprzątać ze swojej drogi każdego, kto przeszkadza. Każdy i wszędzie ma możliwości grzechu, czemu nie. Tyle że w świeckim życiu konkurencja jakby trochę większa, a motywacja jakby trochę mniejsza. I trochę więcej innych rzeczy do roboty niż inwestowanie we własny konsekrowany imidź i świętą karierę. No i mniej poczucia własnej świętej wyższości nad resztą świeckiego społeczeństwa. I to jest naprawdę dobre. 

A teraz zamykam już to pudło i lecę do roboty. Znowu napakowany dzień. 


wieczorem

zaczęli szklić windę, nie wiem, czy widać, ale ściany już są szklane:


moje żelazko przedstawiam. Uwaga na lokowanie produktu.


Nie mam pojęcia, czy wywala korki, nie miałam okazji sprawdzić. Ostatnie wolne chwile zajęło mi dziś przekonywanie mamy, żeby jednak spróbowała posługiwać się nowym telefonem. Mam wrażenie, że ona by chciała taki sam telefon jak poprzedni, tyle że ze trzy razy większy. Ostatnio przerabiam wyłączenie dźwięku - mama coś nacisnęła, a ja nie wiem co :P i nie wiem jak to odciszyć. Jutro będę myśleć chyba. Mam wrażenie, że jestem całkowicie do dupy, bo kupiłam telefon, który się do niczego nie nadaje i nie da się nim posługiwać. Proszę, niech ktoś wyprodukuje telefon dla seniora bez miliona guzików z pierdofunkcjami, z dużym monochromatycznym (to ważne) wyświetlaczem, z układem guzików jak w tradycyjnej nokii, ale identycznym jak w starej nokii, i z baterią o pojemności starczającej na kilka dni. Proszę. 

589.

4 komentarze:

  1. Zaczęłam czytać "Krótki przewodnik po duchowości wspólnoty" ks. Grzegorza Strzelczyka i daje mi toto do myślenia. W takich różnych przestrzeniach, myślę, że i w tej, o której piszesz.

    Ale najogólniej mówiąc to sądzę, że na każdej drodze można próbować koncentrować się na sobie i tych - mówiąc umownie - lamówkach i kolorach. Bo generalnie to "z wnętrza człowieka... etc.
    To naprawdę są trudne rozkminy czasem, jeśli człowiek stara się uczciwie rozeznać (a nie naginać pod siebie). Swoją drogą, nierzadko jest przecież tak, że człowiek rzeczywiście ma pewność, że idzie tą właściwą drogą, a ona okazuje się wyboista i zarośnięta cierniami. A przekonanie, że to ta właściwa jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście, że na każdej drodze można, tyle że na niektórych drogach o koncentrację na sobie łatwiej... a nasze przekonania niczego nie zmieniają ani o niczym nie decydują. Ostatnio zaczynam myśleć, że nie ma takiego zwierzęcia jak powołanie, człowiek sam decyduje albo inni decydują za niego (np. wyrzucając z zakonu albo wnosząc sprawę o rozwód), a człowiek powinien w tym wszystkim kierować się najpierw dekalogiem, a potem zdrowym rozsądkiem - i to wystarczy...

      Usuń
  2. To co napisałaś brzmi bardzo mądrze. Tylko moja głowa trochę szwankuje. Przypomniałam sobie, że wielcy malarze często przed rozpoczęciem dzieła wykonywali mnóstwo szkiców. Potem powstawało cudowne dzieło - literaci i poeci też tak postępowali :). Twoje rozkimki są jak niektóre z wielu szkiców... mądre ale jeszcze nie wykończone, a na dobranoc, anegdotka albo i nie... Pewien zakonnik miał jakąś dziedzinę w której pracował. Może był w tym dobry? Przyszedł jednak do przeora radzić się.Przeor radzi tak a on ciągle zaprzecza - ależ ojcze tak nie da się... więc przeor w końcu mówi: radzę ci bracie rób jak chcesz... na to tamten - ależ ojcze ja chcę z posłuszeństwem :) - bywa i tak :) Jakiś korzeń w lesie zaatakował moją nogę i potłukłam się. Dobrej nocy życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie jestem pewna, czy mądrze. Wykończone będą może na sądzie ostatecznym, póki co wszystko się jeszcze toczy i wykańcza. Jestem po rozmowie z koleżanką, która od 50 lat rozeznaje powołanie :P i obecnie jest na etapie "rzucam pracę, bo mnie w niej poniewierają (ma lepszą pracę niż moja) i nie wiem, co dalej, bo tak przemodliłam i mi kierownik duchowy potwierdził". Swoją drogą, współczuję wszystkim jej kierownikom :P. Takie posłuszeństwo jest wygodne, bo zwalnia od odpowiedzialności w razie czego.
      Uważaj na atakujące korzenie i inne takie tam atakujące. Dobranoc.

      Usuń