wszelkie zaległości z mijającego roku. Piorę, sprzątam, usiadłam do porządkowania zdjęć - jestem jakoś w połowie września - próbuję wyperswadować mamie, że nie musi, naprawdę nie musi trzymać w szufladach absolutnie wszystkich kwitów na absolutnie wszystko z całego ostatniego stulecia, wystarczy najnowsze pięć lat. :) A jeśli ten (epitet) rząd zechce mnie skontrolować? Oni to przecież robią co chcą? - dopytywała przerażona (perspektywą utraty 9/10 kwitów) matuś. Jakoś udało mi się ją przekonać, że nie jest specjalnie prawdopodobne, by Pan Tusk stanął w jej drzwiach z kałasznikowem, domagając się okazania kwitów z pralni z 2009 roku :P. Udało mi się na tyle, że (chyba?) wyrzuciła do makulatury zawartość jednej całej teczki z papirami i połowę drugiej. Potem jeszcze dość długo przekonywałam ją, że nie musi zapisywać na papirkach szczegółów rozliczeń finansowych między nią, mną a bratem, wystarczą akty notarialne.
Tymczasem za oknem wzmaga się zainteresowanie karmnikiem.
(wszystkie zdjęcia z fotopułapki).
Wracając do czelendżu, którego absolutnie nie traktuję kompulsywnie:
Czytam swój bezdyskusyjny numer jeden na zimowe wieczory (fanfary), czyli Kroniki Narnii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uprzejmie proszę jakoś podpisywać komentarze. Istnieje ryzyko, że niepodpisane komentarze będę konsekwentnie ignorować.