piątek, 2 lipca 2021

młódź i refleksja

 młódź ornitologiczna.

Młodziutki kopciuszek:




szara modraszka

grzywacz, jeszcze bez białych plam na karku

dzięcioł duży w dziecinnej czapeczce nad czołem

kwiczoł jeszcze z mamą


Koniec roku szkolnego. Patrzę na kolejnych znajomych wylatujących (decyzją przełożonych) z jednego czy drugiego zakonu - i Bogu dziękuję, że nie wylądowałam w zakonie. Że od razu były śluby wieczyste i nikt nie może mi zakazać żadnego przedłużenia. Nie mi sądzić, czy te ich decyzje są dobre, czy złe. Ale. Jednego jestem pewna - w 99% przypadków są to decyzje absolutnie _ludzkie_. Żadna tam wola Boża. 
Powraca pytanie, czemu Bóg dopuszcza ludzkie decyzje. 
Powraca przekonanie, że w Kościele powołania są jak dzieci - cenne, ważne, zaopiekowane _tylko_ dopóki się nie narodzą, a i to jako abstrakcja, idea, nie konkretny przypadek. :P Potem trza se radzić samemu. Samej. 
Albo i nie.

Nie odpowiadasz za to, jakie zdanie mają o tobie ludzie, którzy mają nad tobą władzę. 
Nie zawsze to, co o tobie myślą, jest prawdą o tobie. A Bóg się nie Upomni. I ja już to wiem. Naprawdę, jeszcze 2 lata temu myślałam, że jednak. Ale nie. 

Można se gadać, że Drogą jest Jezus, nie zakon. Ale. Naprawdę żal mi tych ludzi. Kto stanie na nogi, ten stanie. Kto będzie miał życie rozpiii do końca, ten będzie miał. 
Chciałabym, żeby Bóg upomniał się o nich choćby na Sądzie Ostatecznym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz