niedziela, 11 czerwca 2023

i koniec

 długiego łikendu. Hormony unieprzyjemniły mi go jak mogły, noc i przedpołudnie na straty. Leki przeciwbólowe coś tam niby dają, znaczy mózg bólu nie odbiera, ale ciało i tak wie, że boli :P. Przed wieczorem wybrałam się na spacer za miasto. Widziałam pierwszego od nie wiem kiedy skowronka, a poza tym pliszkę


kopciuszka


zająca


 buszujące w dojrzewającym rzepaku ptasie towarzystwo, które już poza dopuszczalną granicą jakiegokolwiek zuma okazało się być szczygłami w towarzystwie makolągwy


a potem przyleciała czapla


no i oczywiście były krzyżówki i kurczaki wodne.




Marzenie o zamknięciu się w jakiej pustelni nabiera intensywności. Uciec, wyłączyć się. Nic nie widzieć, nic nie słyszeć, o niczym nie wiedzieć, mieć wszystko w. Tymczasem jutro mam okulistę mamy - pierwszy raz w miejskim szpitalu u nas, bez wożenia po Lblinach i Bychawach. Tymczasem w perspektywie ostatni realny tydzień z uczniami, wystawienie ocen, finalizacja popraw, a potem papiry, rady, sprawozdania, piii. Naprawdę nie mam ochoty ani nikogo widzieć, ani z nikim rozmawiać, ani nic pisać. 

601 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz