często gęsto kończy się takimi, przepięknymi skądinąd, zdjęciami:
:)))) i tyle go widzieli. A w zasadzie ją. A oto i ona:
A potem wyszło słońce
i zdjęcia zaczęły od razu lepiej wyglądać.
Sosnówek, niestety, nie ma. Tylko na modrzewiu pokazały się dzwońce
i, wyobraźcie sobie...
zięby. Naprawdę.
Przesiedziałam dziś cały dzień w domu, walcząc z objawami jakiegoś wirusa - z tego miejsca z serca dziękuję Darczyńcom za nieocenioną w działaniu nalewkę :kwiatuszek:. Mama by pewnie powiedziała, że jestem alkoholikiem... Dziś autentyczny dialog z kuchni, robiłam owoce w galaretce i mówię do mamy: dodam wiśniaku trochę do tej galaretki, w końcu karnawał. Na co mama, zupełnie serio: nie dodawaj, bo się upijemy... Dla niezorientowanych: do pół litra wody do galaretki dodaje się jeden kieliszek wiśniaku, który potem jeszcze odparowuje i z tego wychodzą 4 porcje deseru. No spijemy się w dwie trąby jak nic.
514.
Ze słońcem w ogóle raźniej.
OdpowiedzUsuńZdrowia.
Marzę o słońcu. Nawet nie do zdjęć, bo prawie nie wychodzę, a długie spacery zupełnie odpadają. Dziś szkoła zweryfikuje, jak się czuję :P.
Usuń