do końca marca, będę dalej żyć. Chyba. Nie wiem, czy to do końca miał na myśli autor przysłowia, że jak się kończy marzec, to się cieszy starzec - ale naprawdę, takiego zapiiii w Poście to daaawno, oj dawno nie miałam. Przy czym mama dzień w dzień serwuje mi jakieś nowe atrakcje, a wczoraj wieczorem mieliśmy blokową awarię prądu. Akurat w św. Józefa. W ogóle jak tak myślę, to mi wychodzi, że św. Józef jakoś mnie chyba nie lubi. Pewnie inaczej wyobrażał sobie dobrą partię dla (prawie) swojego Synka.
Tak czy siak, szafka z lustrem już jedzie, pieluchy kupione, podłoga w łazience wyrównana, ściany też - podobno dziś Pan Kafelek ma zacząć kłaść pierwsze płytki. Rodzaj kabiny, umywalka i szafka pozostają na etapie wysokiej abstrakcji. Muszę kupić mamie siedzonko i chwytak na ścianę do łatwiejszego wstawania. I bodaj jeszcze taboret.
Tymczasem praca zawodowa chciałaby pochłonąć mnie nieludzko, próbuję się bronić i od czasu do czasu wypinam w stronę pracy właściwą stronę ciała, ale jakoś całować mnie nie chce. W obronie przed utraceniem resztek poczytalności i dla zbilansowania stresu zaczęłam dziergać na drutach fioletowy sweter. Pokażę, jak już coś będzie widać.
Wracając do czelendża.
W rankingu wygrał ostatecznie Julian Tuwim: Kwiecień. Ze względu na zakończenie i miejskie klimaty.
Mój długi cień na asfalcie
Pławi się w złotych promieniach,
Znów chodzę w rozpiętym palcie
I trzymam ręce w kieszeniach.
Chodzę życzliwy, łaskawy,
Z czerwonym goździkiem w klapie,
Przed szybą każdej wystawy
Przystaję, jak miejscy gapie.
Przyglądam się byle czemu
Z radością niewysłowioną,
Dziękuję słońcu ciepłemu
I wiewom, co wonnie wioną.
Kiwa się głowa szczęśliwa,
O goździk nosem potrąca
I niucha wiosny zażywa
Beztroska, promieniejąca...
Kwiecień kołuje mi w głowie,
Świat ze mną kołuje cały!
Idź, palnij za moje zdrowie
Kielich siarczystej gorzały!
:)))
A idź i palnij, jeśli możesz. Bo ja nie muszę, i tak mi kołuje, z wiosną czy bez wiosny.
1148.
Ja również zawiedziona jestem świętym Józefem i zazdroszczę tym, którzy mogą się cieszyć jego wstawiennictwem. A wiersz cudny - nie znałam.
OdpowiedzUsuńja też nie znałam.
UsuńCo do Józefa, nigdy nie pomógł mi spektakularnie, sytuacje czasem się rozwiązywały, czasem nie. 19 marca zaczął umierać mój ojciec, umierał w bólu do 2 czerwca. To chyba największa moja pretensja.
A teraz znowu leżę chora cały dzień, nie wiem, strułam się czymś, mam migrenę czy inna zaraza, nie mam już do siebie siły naprawdę
Bardzo Ci współczuję. Szkoda, że nie masz szans porządnie odpocząć.
UsuńA w przyszły łikend mam szkolenie w pracy. Stacjonarne.
UsuńAuć!
UsuńJa też mam niezbyt dobre doświadczenia ze św. Josefem. Tak jakoś od zawsze. Lóm.
OdpowiedzUsuńNo może faktycznie niektórych nie lubi.
Usuń