sobota, 29 czerwca 2024

stanowczo za gorąco

 odezwę się, jak spadnie do 25 stopni. I może nawet będę logiczna? Ale na waszym miejscu nie liczyłabym na zbyt wiele. :P

984.

piątek, 28 czerwca 2024

jest taki gorąc

 że roztopiły mi się ostatnie komórki, nie tylko szare, ale i we wszystkich innych kolorach, a nawet te poprzecznie prążkowane. 

Ciemiernikowi też się chyba rozpuściły, bo zwariował i kwitnie. 



Dla niewtajemniczonych: ciemiernik kwitnie w zimie, od grudnia. :P

Pułapka złapała kilku pierzastych i dziobatych, którzy się moczą. 




A ja nie mam siły kompletnie na nic. Stos do prasowania wzrósł o kilkaset procent. Jest za gorąco, żeby myśleć o włączeniu żelazka. 

983.

czwartek, 27 czerwca 2024

poziomki oczy czerwone

 

 

na topazowym kamieniu siedzę, dumam, patrzę... na kawki


na ogórka, co mi wyrósł na balkonie


na drozda, co się złapał w fotopułapkę



razem z bogatką



i kosem




Jest straszny gorąc. Nadrabiam rozliczne domowe zaległości, pranie, sprzątanie, takie tam. Wieczorem podlewam ogród. Jutro mam do tego chirurga z mamą i stos prasowania. 

982.

środa, 26 czerwca 2024

o fotopułapce

 nadmieniałam już, że nabyłam ostatnio fotopułapkę i zainstalowałam ją na balkonie, gdzie fotografowała głównie wiatr, bo niewiele więcej chwilowo na moim balkonie się dzieje. Na próbę wystarczyło. Fotopułapka łapie taki obraz:


Dla porównania mój telefon widzi to tak:


a aparat tak:



Jak widać, jakość w niskiej warstwie stanów średnich. Nocne zdjęcia (z których na razie nie zamierzam korzystać) wychodzą dość hm  monochromatycznie.


i najlepiej jak obiekt wsadzi dziób w obiektyw. Oto przelatująca przed balkonem kawka.



To czarne z lewej to liść którejś z moich balkonowych roślin. Powiało i zasłonił. 


Ostatnio fotopułapka wylądowała w ogrodzie przy wodopoju. I proszszsz.





Po wykadrowaniu jest tylko lepiej:





Na przyszłość muszę pamiętać, żeby przystrzyc trawę przed obiektywem :P. Ale generalnie działa. I ma tą zaletę, że ja w tym czasie sobie spokojnie plewię...

981.

wtorek, 25 czerwca 2024

mozolnie plewię

 warstwę środkową ogrodu. 


Został mi jeszcze kawałek i cała warstwa dolna, na której zakwitł floks.


W warstwie górnej sójki obżerają się zieloną jarzębiną.


Ciemierniki poważnie czują już zimę za pasem.


Poza tym szukam mamie chirurga, ścieram się z bratem, odbieram kolejne wiadomości o czyjejś chorobie albo śmierci, modlę się, mozolnie porządkuję zdjęcia z ostatniego półrocza, nie daję rady sprzątać, dokonuję ostatecznych redakcji tekstu dla wydawnictwa - i tak to jakoś sobie leci. 

980.

poniedziałek, 24 czerwca 2024

chciałabym

 móc kochać to miejsce. 

Kilka razy w roku tam jestem, najczęściej na cmentarzu. 

I wiem, nic tam nie ma mojego. Nic, co było moje, nie przetrwało.

Tylko różowe trawy kwitną pod chmurnym niebem. Te same.


Te same latają myszołowy.




I skowronki.


Młodziutki gąsiorek, dlatego na brzuszku pstry



Młodziutki trznadel z białą, nie żółtą głową



Wchodzę do kościoła. Kiedyś wydawał mi się bardzo duży.


Uśmiecham się do świętej Rodziny, co wygląda jakby ją z plasteliny ulepił przedszkolak,


śmieję się do Maryjki z miną mojej młodszej siostry, kiedy coś przeskrobała i udawała bezdenne zdumienie: no przecież to nie ja. 


Patrzę Ci w oczy i wiem: tak, wolę Ciebie jednego niż mieć cokolwiek w tym miejscu. Jeśli to musiał być wybór. OK. 

Żegnają mnie nie moje kwiatki za nie moim płotem.






W domu otwieram e-mail z wydawnictwa. Tak, zgadzam się na wykorzystanie mojego tekstu, przedrukowujcie. Więcej ludzi go przeczyta. Może wyniknie z niego nawet jakieś dobro. Kto wie. 

Ja bym to wszystko zupełnie inaczej poprowadziła, Panie. Wiesz?

979.