odezwę się, jak spadnie do 25 stopni. I może nawet będę logiczna? Ale na waszym miejscu nie liczyłabym na zbyt wiele. :P
984.
odezwę się, jak spadnie do 25 stopni. I może nawet będę logiczna? Ale na waszym miejscu nie liczyłabym na zbyt wiele. :P
984.
że roztopiły mi się ostatnie komórki, nie tylko szare, ale i we wszystkich innych kolorach, a nawet te poprzecznie prążkowane.
Ciemiernikowi też się chyba rozpuściły, bo zwariował i kwitnie.
Dla niewtajemniczonych: ciemiernik kwitnie w zimie, od grudnia. :P
Pułapka złapała kilku pierzastych i dziobatych, którzy się moczą.
A ja nie mam siły kompletnie na nic. Stos do prasowania wzrósł o kilkaset procent. Jest za gorąco, żeby myśleć o włączeniu żelazka.
983.
na topazowym kamieniu siedzę, dumam, patrzę... na kawki
na ogórka, co mi wyrósł na balkonie
na drozda, co się złapał w fotopułapkę
razem z bogatką
i kosem
Jest straszny gorąc. Nadrabiam rozliczne domowe zaległości, pranie, sprzątanie, takie tam. Wieczorem podlewam ogród. Jutro mam do tego chirurga z mamą i stos prasowania.
982.
nadmieniałam już, że nabyłam ostatnio fotopułapkę i zainstalowałam ją na balkonie, gdzie fotografowała głównie wiatr, bo niewiele więcej chwilowo na moim balkonie się dzieje. Na próbę wystarczyło. Fotopułapka łapie taki obraz:
To czarne z lewej to liść którejś z moich balkonowych roślin. Powiało i zasłonił.
Ostatnio fotopułapka wylądowała w ogrodzie przy wodopoju. I proszszsz.
Po wykadrowaniu jest tylko lepiej:
Na przyszłość muszę pamiętać, żeby przystrzyc trawę przed obiektywem :P. Ale generalnie działa. I ma tą zaletę, że ja w tym czasie sobie spokojnie plewię...
981.
warstwę środkową ogrodu.
Został mi jeszcze kawałek i cała warstwa dolna, na której zakwitł floks.
W warstwie górnej sójki obżerają się zieloną jarzębiną.
Ciemierniki poważnie czują już zimę za pasem.
Poza tym szukam mamie chirurga, ścieram się z bratem, odbieram kolejne wiadomości o czyjejś chorobie albo śmierci, modlę się, mozolnie porządkuję zdjęcia z ostatniego półrocza, nie daję rady sprzątać, dokonuję ostatecznych redakcji tekstu dla wydawnictwa - i tak to jakoś sobie leci.
980.
móc kochać to miejsce.
Kilka razy w roku tam jestem, najczęściej na cmentarzu.
I wiem, nic tam nie ma mojego. Nic, co było moje, nie przetrwało.
Tylko różowe trawy kwitną pod chmurnym niebem. Te same.
Te same latają myszołowy.
I skowronki.
Młodziutki gąsiorek, dlatego na brzuszku pstry
Młodziutki trznadel z białą, nie żółtą głową
Wchodzę do kościoła. Kiedyś wydawał mi się bardzo duży.
Uśmiecham się do świętej Rodziny, co wygląda jakby ją z plasteliny ulepił przedszkolak,
śmieję się do Maryjki z miną mojej młodszej siostry, kiedy coś przeskrobała i udawała bezdenne zdumienie: no przecież to nie ja.
Patrzę Ci w oczy i wiem: tak, wolę Ciebie jednego niż mieć cokolwiek w tym miejscu. Jeśli to musiał być wybór. OK.
Żegnają mnie nie moje kwiatki za nie moim płotem.
W domu otwieram e-mail z wydawnictwa. Tak, zgadzam się na wykorzystanie mojego tekstu, przedrukowujcie. Więcej ludzi go przeczyta. Może wyniknie z niego nawet jakieś dobro. Kto wie.
Ja bym to wszystko zupełnie inaczej poprowadziła, Panie. Wiesz?
979.