poniedziałek, 24 czerwca 2024

chciałabym

 móc kochać to miejsce. 

Kilka razy w roku tam jestem, najczęściej na cmentarzu. 

I wiem, nic tam nie ma mojego. Nic, co było moje, nie przetrwało.

Tylko różowe trawy kwitną pod chmurnym niebem. Te same.


Te same latają myszołowy.




I skowronki.


Młodziutki gąsiorek, dlatego na brzuszku pstry



Młodziutki trznadel z białą, nie żółtą głową



Wchodzę do kościoła. Kiedyś wydawał mi się bardzo duży.


Uśmiecham się do świętej Rodziny, co wygląda jakby ją z plasteliny ulepił przedszkolak,


śmieję się do Maryjki z miną mojej młodszej siostry, kiedy coś przeskrobała i udawała bezdenne zdumienie: no przecież to nie ja. 


Patrzę Ci w oczy i wiem: tak, wolę Ciebie jednego niż mieć cokolwiek w tym miejscu. Jeśli to musiał być wybór. OK. 

Żegnają mnie nie moje kwiatki za nie moim płotem.






W domu otwieram e-mail z wydawnictwa. Tak, zgadzam się na wykorzystanie mojego tekstu, przedrukowujcie. Więcej ludzi go przeczyta. Może wyniknie z niego nawet jakieś dobro. Kto wie. 

Ja bym to wszystko zupełnie inaczej poprowadziła, Panie. Wiesz?

979.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz