sobota, 14 września 2024

i w końcu

 i u nas pada, w końcu podlało trawniki i mój ogród przy okazji też. W taki zapłakany dzień wymarzonym zajęciem jest siedzenie przy kuchni, najlepiej przy piekarniku.




Poza tym znowu jestem cała w syfach i tylko mam nadzieję, że z czasem mi przejdzie - dziś minęły szczęśliwe trzy miesiące od ostatniego cyklu, jeszcze dziewięć i będę mogła stwierdzić menopauzę. Póki co huśtawka hormonalna w toku, więc syfy na pysku to i tak najmniejszy problem, gorzej z charakterkiem i uzewnętrznianiem wewnętrznych niepokojów... chciałabym móc się schować i nie musieć się pokazywać, dopóki nie zacznę normalnie wyglądać, no ale wiem, że to może nie nastąpić przed śmiercią. :P 

Dalej przekopuję się przez stosy początkoworocznych papirów, papierowych i wirtualnych. Pocieszam się, że to przedostatni raz. 

1061.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz