nareszcie trochę chłodniej, w sprawie planu zaczynam widzieć w tunelu jakieś nikłe światełko, wczoraj nawet pokropił deszcz (pod drzewami dalej jest sucho, ale trawa się trochę podniosła), dotarłam do spowiedzi i nawet żyję, chociaż hm miałam parę razy ochotę wyjść z kolejki... głównie z racji a. osoby spowiadającej (Magda, twój ulubiony, ten od rzucania Eucharystią...) i b. obserwowanej długości spowiedzi osób przede mną, z której to długości wnioskowałam o stopniu czepiactwa i komentowania absolutnie wszystkiego. Przy czym nadmieniam, że bezpośrednio przede mną spowiadały się dwie starsze babcie.
No ale jestem po i czuję się jak świeżo uprany kot. Wygodnie ani miło nie jest, ale przynajmniej pchły nie gryzą. A za jakiś czas przejdzie. :P
A dziś była pierwsza jesienna mgła:
wychodzi mi 1058?
Ta... pamiętam, aż taki ulubiony to on nie jest... :P U nas też rano mgła, już jesiennie.
OdpowiedzUsuń:P lepszy niż paru innych pewnie...
Usuńz tym kotem to wymysliłaś :-)))))))))))))))))) ha ha ha ha
OdpowiedzUsuńod pierwszej spowiedzi po prawie każdej spowiedzi czuję się jak świeżo prany kot. Co w tym dziwnego? Myślę, że wielu ludzi, którzy jeszcze się spowiadają, czuje się podobnie.
Usuń