wśród tych wszystkich zgniłych wyżów i zgniłych niżów, we wszechmokrości i wszechciemnościach, kiedy cały organizm nieustannie by tylko spał, a rozsądek nieustannie podpowiada, że i tak z niczym, ale to z niczym nie zdążysz przed świętami?
Umyłam prawie połowę wszystkich rodzinnych okien, biorąc się za nie natychmiast po przyjściu z roboty i kończąc już po zachodzie słońca. :P Może jutro uda się trochę podgonić. Odebrałam pierwsze prezenty pod choinkę dla dzieciaków. Mama ciągle nie wie, jakie ciasto chce na święta, jeszcze rano miało być "coś lepszego", ale nie bardzo wiadomo co - teraz i ta koncepcja upadła i jesteśmy chwilowo zupełnie bez koncepcji. Mama zmaga się ze sprzecznymi falami przekonań - z jednej strony chęci, aby święta wypadły pokazowo, z drugiej świadomości, że to wszystko spada na mnie jedną i chyba jednak nie ze wszystkim jestem w stanie radę dać. Bo w ogóle to najlepiej byłoby kogoś wynająć do tych porządków. Już temu komuś z góry serdecznie współczując, jakoś nie mam ochoty zostawiać mamy samej na pół dnia w towarzystwie nieznanej nikomu pani z ogłoszenia.
Poza tym notorycznie zapominam o braniu na czas acyklowiru. W d* jeża z moją mordą i jej syfami tam. Mam w życiu tyle spraw ważniejszych niż buźka jak tyłeczek niemowlęcia.
Zdjęcia zgniłego wyżu, na przykład:
1037.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uprzejmie proszę jakoś podpisywać komentarze. Istnieje ryzyko, że niepodpisane komentarze będę konsekwentnie ignorować.