u siebie, u mamy, u brata. Ponieważ wracam z pracy po południu, wcześnie się zmierzcha, a na jutro lekcje też trza kiedyś przygotować, robota rozłoży się pewnie na cały tydzień, i to o ile pogoda dopisze.
Apropos pogody - zmieniłam pogodynkę. Na tej więcej widać. Niestety, nie ma rysunku facecika ze wskazaniem temperatury odczuwalnej... Sprzęt podobno z okazji czarnego czwartku :P nieco tańszy był niż normalnie. Technodebilowi cały wieczór zajęło uruchamianie urządzenia. Chyba działa.
Z pozostałych przygotowań listopadowo-przedświątecznych - nabyłam wszystkie potrzebne mi i mamie kalendarze na kolejny rok. Posprzątałam balkon. Ogarnęłam stan zapasów substratów piekarniczych, kartek świątecznych i różnych innych potrzebności. Zamówiłam prezenty dla dzieciaków i myślę, że w najbliższym czasie nadejdą.
Tymczasem na balkonie sikorki i mazurki objadają karmnik:
1035.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uprzejmie proszę jakoś podpisywać komentarze. Istnieje ryzyko, że niepodpisane komentarze będę konsekwentnie ignorować.