środa, 23 czerwca 2021

o sqpieniach i takich tam

 bo nie miałam czasu ani siły napisać, ale był w międzyczasie taki dzień w Lbl. Generalnie: za krótki. Nie udało mi się ani wyrwać z natłoku spraw, ani skupić :P. Ot, wsiadasz w samochód, za pół godziny wysiadasz pod katedrą, poznajesz nowy narybek i kandydatki na narybek... o ile te pierwsze ok, te drugie widocznie coraz mniej dojrzałe, coraz słabszy materiał. Jakaś rozmowa, próba rozważania, coś się komuś (jak zwykle) nie podoba, narybek boi się wchodzić w dyskusję :P, zapada męcząca cisza. Tia wiem, tyle razy już widziałam wszelakie duszpasterstwa rozbijające się o taką właśnie ciszę... Pół godziny adoracji, przez pierwsze 15 minut zastanawiałam się, czy zamknęli okna na parterze, czy nie :P. Msza, sio do domu. Zostało parę kilo niedosytu, oby twórczego, nie marudzącego. 

I że Bóg czasem Daje tak popalić, że ci serce pęka. I zamiast cię Przeprosić, że Się Zgubił, to jeszcze na ciebie Wyjedzie. :P 
I że nie wystarczy być dziewicą, trzeba jeszcze być Niepokalaną, żeby Mu wtedy z wzajemnością z pyskiem nie wyskoczyć :P. 

I pytanie z kandydatury, czym się w zasadzie różnisz od. Mocnym zakorzenieniem w realu. Że jak nie zarobię na chleb, to przełożona mnie nie nakarmi, jak potrzebuję żarówki do lodówki, to sama ją muszę kupić i wkręcić, bo to lodówka moja, nie parafialna :P. Jak nie wsadzę do niej mięska, to nie będę mogła wyjąć mięska ani go zjeść. Jak nie posprzątam kibla, to się do niego przykleję prędzej, niż posprząta go jedna z drugą nowicjuszka czy pani z laikatu za pół grosza czy za darmo. :P Obawiam się więc, że w tym powołaniu lewitacja pod sufitem i nabożna kontemplacja emocji własnych,  rozbujanych niech już nawet nabożnymi czytaniami, odpada w przedbiegach. 

Co do niedosytu, hm, nie jestem pewna, czy dosyci go chociaż trochę planowana na najbliższy łikend Łódź...?

A dziś - chociaż ciągle jeszcze jestem w pracy, tym razem zdalnej :P, bo odrabiam pracę domową - w zasadzie pierwszy od nie pamiętam kiedy mam szansę skończyć o 15.00...


PS

skończyłam 18.44. No dobra, w międzyczasie była burza i sprawdzałam połączenia z Łodzią. :P

2 komentarze:

  1. Prawdę mówiąc nie rozumiem o czym piszesz. Trudno. W między czasie była burza rankiem msza na której nie mogłam się skupić. Te panie ( i panowie ) w kościele jakoś lepiej się modlą niż ja. Jestem ni do czego ni od czego. Gdy wracam czeka mnie robota. Muszę czasem kośnąć, czasem rąbnąć ( drewno ) czasem kopnąć ( grządkę ) kupuję suchą karmę dla kotów i suszone warzywa dla siebie. Gotuję zupkę z nich z ryżem dla siebie. A jednak pomimo że widzę jak mizerne są efekty moich starań czuję się spokojna i na miejscu, jak drzewo, jak ta jabłonka co pod lasem przypadkiem wyrosła. Dlatego nie wszystko rozumiem. A jeśli chodzi o porównania, to one nie mają sensu. Te różne powołania razem są jak obraz Mojżesza który trzyma ręce wzniesione do góry gdy Jozue i inni walczą. I wszystko co na tym obrazie jest ma sens i jest ważne. I ręce Mojżesza i ci którzy je podtrzymują i nawet kamień na którym go sadzają i Jozue i oręż. Tak wszystko jest ważne. Wszystko jest zanurzone we właściwym sobie realizmie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje teksty nie mają drugiego dna i chodzi w nich tylko o to, co jest napisane. Nie ma sensu doszukiwać się jakichś znaczeń. Ale nie przejmuj się, ja też nie rozumiem, co wlaściwie chcesz mi napisać :P. Jak masz mi coś do powiedzenia, to w krótkich zdaniach poproszę, bez przenośni.

      Usuń