czwartek, 24 czerwca 2021

o Hunach, mułach i takich tam

 tym razem ornitologicznie.

Chyba w niedzielę padłam na kocyku na ogrodowej trawie. Trochę spałam, trochę pykałam zdjęcia. 


Budka jest ciągle dla mnie tajemnicą. Niby przylatują kopciuszki.


z różnymi robalami w dziobie


ale przylatują tez pleszki

też z robakami w dziobie

i pchają się do tejże budki...



Czyli budkę zajęli Hunowie-kopciuszki. Śmieszne, bo najpierw pleszki wygoniły modraszki, a potem kopciuszki wygoniły pleszki. Kopciuszków kręci się co najmniej dwa, pleszka chyba jedna, samczyk. Albo jest przekonany, że te dzieci to jego, albo... faktycznie mam w budce mieszańce między kopciuszkiem a pleszką. Gdyby to drugie, to szkoda trochę, bo płodność takich mułów w praktyce jest zerowa i szkoda całego biologicznego wysiłku na takie coś. 

Małe drozdy, które też mi się pod nogami kręcą (muszę uważać, żeby którego nie zadeptać) są za to czystej droździej krwi.

Tu pod moimi nogami kąpie się w kałuży, którą mu zafundowałam  wężem do podlewania. :P 



a kuku?

A niżej ziejąca, spragniona sójka. 



Jeśli możecie, wystawiajcie ptakom wodę, gdzie możecie. W płytkich pojemnikach, bo w garnku mogą się potopić. 

Kopciuszki ganiają sójki, i tu im się nie dziwię, ganiają zresztą wszystko, i sikory, i sierpówki, i kosy. Tylko małych drozdów jakoś nie :). 

A nieornitologicznie: mała wiewiórka w wielkim świecie. Zdjęcie z którejś z czerwcowych szkolnych wycieczek.




Wygląda trochę jak młodziutki, rozbrykany i ciekawy świata psiak... :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz