proszę bardzo, gdyby kto twierdził, że w te wakacje nie byłam za żadną granicą, no.
:)))
Baaaardzo egzotyczna zwierzyna na poparcie mojej tezy o byciu za granicą - oto "koliberek" i pająk w paski:
No doooobra, swojskie dzięcioły też były.
A pułapka złapała młodziutkiego kopciuszka. I znowu gotowa byłam założyć się, że dziś przy wodopoju nic nie było. :P
Mozolnie plewię bardzo zarośnięty ogród, starając się ignorować wszechobecne szerszenie, obgryzające bez, ostatnie renklody i jabłka, a czasem bezlitośnie polujące na owady obgryzające wyżej wymienione. Mama chyba w końcu zmęczyła się koniecznością rozmrażania co miesiąc starej lodówki :P i jest o krok od wyrażenia zgody na kupno nowej - kłopot w tym, że maks metr siedemdziesiąt wysokości i przez internety trza kupować, bo w sklepach takich nie ma...
Ffffściekłam się na upały i burze, które zniszczyły mi doszczętnie kwiatki na balkonie, i zaczęłam tworzenie w nabalkonnej skrzynce ogródka skalnego. Przynajmniej będzie odporny na upał i suszę. Mam nadzieję. Pokażę, jak skończę. Na razie tylko zapowiedź, że integralną częścią balkonoskalniaka jest sowa. :P
Poza tym nieustannie i nieodmiennie brakuje mi czasu na wszystko. I nie przeszkadza mi w tym fakt niechodzenia do pracy. :P Czasu i tak wiecznie mi brakuje.
1017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz