i udawać, że mnie nie ma. Jak tej biedronki
albo tej młodej sroczki.
Sroczę póki co jest jedno. Biedronek pewnie więcej. :P
Deszcz pokropił tak słabo, że gdyby to ksiądz kropidłem, to nabożne niewiasty nie byłyby w ogóle usatysfakcjonowane i żądałyby poprawki z kropienia.
Myślę dziś o dominikanach, szczególnie o jednym takim dominikaninie, z którym historia mnie dość intensywnie kiedyś, kiedy jeszcze dominikaninem nie był, związała. Wolałabym inaczej poprowadzić tą historię, no ale. Ja naprawdę tu nie rządzę i ten cyrk w ogóle nie jest mój. Może dlatego chciałabym się schować i udawać, że mnie nie ma.
Tak się zastanawiam, dlaczego oni mogą żyć w majestacie swoich zranień i nikt z tego problemu nie robi - łażą tacy poobijani i dobrze im z tym, i to my jesteśmy problemem, oni żadnych problemów nie mają... Ja jestem problemem, bo za dużo wiem. O zranieniach, na przykład. Jeśli mi się zamknie mordę, dowolnym sposobem, bo w imię wyższych celów każdy jest etyczny, delikwent ze zranieniem będzie se spokojnie do końca życia biegał i nikomu to nie będzie przeszkadzało. Oprócz paru ludzi, których zdąży jeszcze po drodze wykoleić. Ale to się pozamiata...
A mama wbija mi przy ludziach kolejne szpile po to, żebym czasem nie popadła w pychę. :P Nie wiem, jak jej powiedzieć, że już za późno... :P
1024.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz