środa, 21 sierpnia 2024

łóżko, które zaowocowało upadkiem

mamy tydzień temu, bo w niekontrolowany sposób podjechało jej pod nogi przy energicznym, wywołanym złością szarpnięciu - dziś rozpękło się na zawiasach ostatecznie. Pogoniłam więc do salonu meblowego i dokonałam zamówienia. Nowe ma przyjechać za tydzień. Na razie mama śpi na rozłożonej wersalce i ma zakaz usiłowania składania jej, otwierania czy przesuwania. Już wcześniej proponowałam, że kupię jej łóżko, ale nie, nie, nie. No teraz chyba nie ma wyboru.

Wczoraj odsiedziałam swoje na maturach, przez pół dnia było chłodniej, potem wróciły upały. Więc dalej zdycham. Łeb mi pęka, może gdzieś tam bardziej na zachód są burze - u nas na stepie :P susza i skwar. Śpię dalej maks 5 godzin na dobę, bo mamę w nocy trzeba przewijać, a rano wiecznie jest coś do zrobienia. I nie umiem spać w dzień, zupełnie.

Na imieniny na razie kupiłam sobie kilo kartofli, dwa pomidory i fasolkę szparagową :P. Tort mam jeszcze po niedoszłych gościach.


Starczy, zdaje się, na następnych gości, co - daj Boże - przyjadą jutro na wieczór. 

I zupełnie nie mogę sobie przypomnieć, co ważnego miałam teraz zrobić. ;P

1037.

2 komentarze: