Na wymianę dwudziestokilkuletniej lodówki usiłuję mamę namówić od dłuższego czasu - i nic. Nie, bo się nie opłaca, bo ona (mama, nie lodówka) zaraz będzie umierać i takie tam. Nawet perspektywa wysokich rachunków za prąd po zniesieniu przedwyborczych ulg niewiele pomogła - zdaje się, mama postanowiła zostać męczennicą systemu i pokornie płacić wysokie rachunki, żeby tylko móc narzekać, jaka ta obecna władza jest niedobra. I pewnie stara lodówka zostałaby w maminej kuchni na wieki, gdyby nie prosty fakt. Otóż. Ja swoją nową lodówkę rozmrażam góra raz do roku, a mama po miesiącu od ostatniego rozmrażania oświadczyła, że jej lodówka oblodzona jest i trzeba ją znowu rozmrażać.
Po porównaniu rozmrożeniowych statystyk w swoim i moim domu, mama niechętnie zgodziła się na wymianę części dużego AGD w swojej kuchni. Brat, który ostatnio wpadł z wizytą, ku pomysłowi się przychylił. Bratowa potańczyła z miarką i zdaje się doszła do wniosku, że wybrana nowa lodówka zmieści się w dziurze po tej starej, bo uczciła temat minutą ciszy trwającą do dziś dnia. W każdym razie nie zaprotestowała. Więc przy braku sojuszników dla frakcji starolodówkowej udało mi się dokonać zamówienia nowego sprzętu przez internety. Ma przyjechać jutro.
W międzyczasie mama przyznała się, że stara lodówka dlatego się tak szybko zalodziła, że któregoś dnia właścicielka nieopatrznie a przypadkowo odłączyła ją od zasilania prądem zmiennym. No ale już było po ptakach, zamówienia dokonano, opłacono, przygotowania do wymiany rozpoczęto. Na skutek przygotowań mama została w domu prawie bez jedzenia - cały prowiant wylądował chwilowo w mojej lodówce - i to od późnego popołudnia, bo nie chciała uwierzyć, że wystarczy rozmrozić starą lodówkę wieczorem. Potem dłuuuugo jej tłumaczyłam, że rozmrożonej lodówki nie trzeba myć, skoro oddaje się ją do utylizacji. Mama jest święcie przekonana, że wszystko, co posiada, stanowi wielką wartość, i wszyscy ludzie na świecie będą się bić, żeby móc sobie przywłaszczyć, cokolwiek ona wyrzuci. Więc tą starą lodówkę na pewno ktoś sobie weźmie i u siebie w kuchni postawi, przecież ona jeszcze całkiem dobra jest.
No i tak to. Jutro mam przemiły dzień oczekiwania na dostawę nowej lodówki. Cały czas zapuszczam mamie krople do oczu co 4 godziny, więc i tak z jakiegokolwiek wyjścia nici, może siedzenie w domu nie będzie aż tak bolało.
Marzę, że lodówka przyjedzie bez większych turbulencji i nie będę musiała robić zwrotów, reklamacji ani zażaleń. Zazdroszczę mamie, że nigdy nie musiała się takimi rzeczami przejmować, zawsze miała od tego kogoś. Baba nie powinna kupować sprzętu AGD, baba powinna go używać i czasem myć. Feministki, proszę, tylko nie w głowę. :P Bo ja naprawdę darowałabym sobie całość praw obywatelskich i całe to pozorne równouprawnienie, żeby tylko ktoś chciał się mną zaopiekować. Zadbać o to wszystko bez potrzeby informowania mnie o tym. :P Skoro już jestem tą babą.
Ja naprawdę mogę sprzątać, prać, gotować, uprawiać ogródek i udawać ćwierćinteligentną, i mieć wszystko inne głęboko w, byleby tylko posiąść najświętszego z polskich świętych - św. Spokój.
1022.
Ufam, że przywieźli, zabrali i działa.
OdpowiedzUsuńw sumie tak, ale przeżyłam chwilę grozy, kiedy kurier oświadczył, że mu się lodówka w opakowaniu w drzwi nie zmieści, więc on ją zostawi pod drzwiami, a my ją mamy se same wnieść. :P W końcu drugim bokiem na szczęście się zmieściła.
UsuńPrawdziwa chwila grozy. Szaleństwo.
Usuń