...zrobić grilla? Oczywiście, że w święto świętego Wawrzyńca męczennika. :P Jeśli ktoś nie wie czemu, proszę sięgnąć po jakieś żywoty świętych albo wikipedię. :P
Grilla, jako (czasami) pobożna i (zawsze) prawowierna katoliczka, zrobiłam. Oj, kiełbaska mi z talerzyka spadła...
Oprócz mnie i innych czcicieli świętego Wawrzyńca, działkę frekwentują młode szczygły, z upodobaniem obżerające kosmos, a właściwie jego niełupki. Kosmos to kwiatek taki, a niełupki to takie nasionka (to komentarz dla moich fanów z krajów azjatyckich, bez których moje blogi miałyby znikomą poczytalność, hehe... i nie mogłabym myśleć o zarabianiu na reklamach, na przykład. A myślę, ale potrzebuję jeszcze trochę większej ilości wejść z Hongkongów, Singapurów, Nigerii i takich tam, pliz. Nie, dzielić się kasą nie będę).
Niestety, aktualnych zdjęć młodych szczygłów nie posiadam, albowiem praktykujący czciciele świętego Wawrzyńca, aczkolwiek mocno skupieni na grillowaniu, napawali je zbyt wielkim niepokojem. Może jutro. Jutro jest tylko świętej Klary, która, chwała Panu, z grillem nie miała nic wspólnego. Gdyby ktoś natomiast chciał uczcić świętą Klarę, koniecznie powinien się jutro wykąpać. Jeśli ktoś nie wie dlaczego, proponuję uważną lekturę reguły drugiego zakonu franciszkańskiego. Jeśli ktoś akurat dziwnym trafem nie ma jej pod ręką, spieszę z wyjaśnieniem, że siostry klaryski w głębokim a śmierdzącym średniowieczu miały nakazaną w zakonnej regule systematyczną kąpiel. Może nie za częstą według naszych standardów, ale skandalicznie częstą w warunkach średniowiecznej kultury basenu Morza Śródziemnego. Coś, na co nie wpadła taka święta Teresa Wielka dobre 300 lat potem. I dlatego w starych klasztorach karmelitańskich w klauzurze nie ma łazienek. A u klarysek są.
Także ten, dla takich smaczków (szczególnie dla smaczku kiełbasek z grilla) warto poczytać żywoty świętych Pańskich czasem. I tu leży część kolorytu bycia katolikiem, jeśli ktoś jest.
1026.
U nas mówiło się na kosmos bociany. Gdy byłam mała, siałam je a potem rozsadzałam w "ogródku" dla mrówek (metr na metr, miejsce po piaskownicy) i wyobrażałam sobie, że to są palmy.
OdpowiedzUsuńo "bocianach" nie słyszałam. U nas to "warszawianka" albo "słoneczka". Sieją się samoczynnie i raczej je wyrywam niż sieję, a szczygły mają radochę.
UsuńJak może smakować grill, wspominając św. Wawrzyńca...
OdpowiedzUsuńpysznie. Podobnie jak cudownie jest uśmiechnąć się do krzyża św. Andrzeja przejeżdżając przez tory pod koniec listopada. Albo postrzelać sobie z łuku w dniu św. Sebastiana. Albo usmażyć faworki we wspomnienie św. Jana w oleju :))).
Usuń