w trakcie. Godziny spędzane nad układaniem planu, w przerwach ogarnianie lekcji, robienie przetworów, wczoraj jeden krótki spacerek o zachodzie słońca. Do tego miniony tydzień przeokropnie upalny i u nas nadal suchy. A zatem donoszę, że żyję, ale blog to luksus, na który ostatnio nie mogę sobie za bardzo pozwolić.
edit wieczorem: tego obywatela przedstawiam na ważce.
Ile to? 1317.
Ale pewnie choć księżyc widziałaś. My tu mieliśmy miłe rozmowy z przygodnie spotkaną panią geolog z Węgier, ale chmury były nieubłagane.
OdpowiedzUsuńjaki księżyc?
UsuńPrawdziwy łoś! :D Ale super!
OdpowiedzUsuńNoooo. Łosia widzialam, księżyca nie.
UsuńJa też nie :D
OdpowiedzUsuń