spring bucket list

spring bucket list

niedziela, 29 września 2024

mama kicha

 mój syf na policzku rośnie, jutro znowu do roboty... tyle, że się wyrwałam na spacerek, zresztą bez zapasowej baterii do aparatu.


O tej sarence kiedyś będzie więcej na Ważce, dziś mi się naprawdę nie chce już. Zaraz muszę iść położyć mamę spać, potem siebie położyć, a jutro od nowa...

Myślę z utęsknieniem, że jak przejdę na emeryturę, to będę już czekać tylko na wieczność. 

1076.

sobota, 28 września 2024

co ty tu masz

 i kogo masz tutaj, że sobie tu grób budujesz, no.

Szłam na cmentarz, mijając po drodze dwa ogłoszenia o chęci zbycia działki :P , za dużej dla mnie i totalnie niezagospodarowanej. No i nie mam tu nikogo. I nic. A co do mojego grobu, może rzucisz mnie jak kłębek, jak piłkę po ziemi przestronnej i tam umrę? 

Na razie przez dobre dwie godziny porządkowałam grobowiec rodzinny. 


W rocznicę.


Znowu marzę o pentalokacji. Na cmentarzu została jeszcze masa roboty, na ogrodzie też, mama zaczęła kichać, papiry szkolne leżą i już nawet kwiczeć im się  nie chce, wrzesień się litościwie kończy... 


1075.

czwartek, 26 września 2024

trochę ładniejsze zdjęcia Sebastiana

 




Dziś byłam pod obserwatorium minimalnie wcześniej, może ciut widniej było. 
Poza tym mam sto światów z mamą. Lekarze, telefon, który nie działa, takie tam. Znalazłam u nas w miasteczku gdzie i kiedy są dyżury jakiegoś konsultanta dla niedowidzących - może on ma jakieś dojścia czy informacje o dobrym telefonie. 
No a poza tym, oczywiście, praca. Nawet szkoda gadać. 
1073.

środa, 25 września 2024

wlokąc się do pracy

 rano minęłam przydrożną figurę :) czyli betonowy, murowany krzyż. Pełzł sobie po niej ślimak, wstężyk bodaj. Stwierdziłam sobie w tym porannym wleczeniu się, że jakoś tak muszę wyglądać ja na drodze krzyżowej - jak ten ślimak lezący po krzyżu. I pomyślałam jeszcze, że mam nadzieję, że Kochasz tego ślimaka. Po czym dodałam, że mam nadzieję, że Kochasz go bardziej niż paru innych (tu, obawiam się, padły konkrety, takie z Augustyna z  ostatniego brewiarza poniekąd). Po czym z kolei stwierdziłam, że niestety - tak samo Kochasz tego ślimaka, jak i tych z godziny czytań. 

I przechlapane.


Zaraz idę na radę do szkoły i mam szczerą nadzieję, że jeszcze tylko dwa lata tego megazmagania. Naprawdę mam już bardzo, bardzo, bardzo dość. 

1072.

wtorek, 24 września 2024

pustułka

 

a raczej pustułek, bo to on. Pustułek Pucio. Tak wiem, Pucio to był krogulec. Więc może inaczej: sokół Sebastian?


Sebastianka zdybałam na wieży obserwatorium astronomicznego. Ciemnawo już było, chwilę przed zachodem słońca, więc Sebastian się nieco rozpikselował.


Jednakże sądząc po stopniu ob***nia gzymsu, Sebastian (a może jego rodzina?) siada tam na tyle często, że może kiedyś dopadnę go w lepszym świetle? 

Po pracy wyskoczyłam na godzinkę na ogród. Przywitał mnie strzyżyk i zrobił mi karczemną awanturę. Siadł o wyciągnięcie ręki i się na mnie normalnie darł. Nie wiem, czy o to, że mnie długo nie było i woda z poidełka wyschła, czy może o to, że przylazłam niewiadomopoco :) i straszę strzyżyki. Chciałam mu też zdjęcie pyknąć, ale akurat prowadziłam ważną rozmowę telefoniczną. Zanim skończyłam, strzyżyk się wypyszczył i odleciał. 

A w ogrodzie mam straszliwą suszę. I resztki kwiatków.





1071. 

poniedziałek, 23 września 2024

dalej zagoniona

 w robocie, do tego mam wrażenie, że zamiast mózgu mam pod czaszką zdechłego z głodu mózgojada. Mama nie umie zaakceptować telefonu, fakt faktem, telefon jest do d. Na policzku hoduję kolejny śliczny syf. Naprawdę już nie mogę. Nie daję rady. Chciałabym zniknąć.

1070.

niedziela, 22 września 2024

zając Zenek

 

Czapla Czesia


Pierwiosnek Pietrek z kilkoma... wieloma kolegami




Dzięcioł Dziuniek


Pliszka Pelagia



ważka Wandzia


i admirał Adela. Ona, bo rusałka. :)


Taki przedwieczorny spacerek.







1069.

piątek, 20 września 2024

spojrzałam

 na zdjęcie dzisiejszego świętego z liturgii na brewiarz.pl i pękłam. :)))


A poza tym jestem w trakcie kupowania mamie nowego telefonu i znowu ffkurzam się na debili projektujących telefony dla seniorów, którzy nigdy w życiu żadnego seniora nie widzieli. Jak można czerwoną drobną czcionką na czarnym tle wyświetlać, od kogo jest połączenie właśnie dzwoniącego telefonu? Toż ja tego bez okularów nie przeczytam, co dopiero moja mama... Przy okazji dowiedziałam się, że poprzedni telefon mamy był super, o niebo lepszy od tego, który dziś kupiłam. Acha.

Poza tym dla odmiany dostałam dwie siaty pigwy i jestem na 1/4 jej przerabiania. 

1067.

czwartek, 19 września 2024

i dopełzłam do czwartku wieczór

 Bogu dzięki. Stos szkolnych papirów jakby się nieco zwiększył. Ten do zrobienia, nie ten zrobiony. Mamie wysiadł telefon. Na medycynę pracy zapisałam się na 8 października. Baaardzo powoli wchodzę w szkolne koleiny. 

1066.

poniedziałek, 16 września 2024

już czuję

 że to będzie zaiste intensywny tydzień. Ze szkołą nadal nie mogę się obrobić, pracuję w szkole od rana do 14.00, potem wracam i przygotowuję lekcje na jutro - 6,7, jak wypadnie. W międzyczasie trzeba jakieś zakupy, co chwila jakiegoś lekarza z mamą, czasem coś ugotować i nawet zjeść - znowu jestem głodna,   nie wiem, czy to ludzkie, czy zwierzęce, ale cały czas chce mi się teraz jeść... Medycyna pracy podobno rejestruje już na połowę października, muszę się przejść i zapisać, ale dopiero, jak dobrze pójdzie, w środę, bo pracują tylko do 15.00, więc jutro nie dam rady. Już przeczuwam ten cyrk. Daj Boże, ostatni.

Mam dodatkowe zamieszanie z olimpiadą języka angielskiego, no ale - po prostu jeszcze jedna rzecz, którą trzeba będzie ogarnąć. Oczywiście, za darmo i po godzinach. Zaległych papirów ciągle cały stos i w tym tygodniu raczej nie zmaleje. Trzeba już myśleć o klasówkach i jakiejś maturze próbnej. Koleżankom-emerytkom prowadzącym bujne życie towarzyskie oświadczyłam dziś, że ja to wyjdę z nimi chyba za dwa lata... 

U nas pogoda raczej w warstwie stanów suchych i bodaj powódź nam nie grozi, wręcz przydałoby się więcej deszczu. Na południowym zachodzie ponoć wszystko pływa i martwię się też o znajomych z Czech. Odezwą się - jeśli - jakoś przed świętami, jak zwykle. Jeśli. Tak wiem, katolik w Czechach zjawisko rzadkie, co niestety nie znaczy, że pod ochroną :P.

Dobra. Trza iść przeorywać pompejankę, jedną z ostatnich. Jak skończę omadlać wszystkich, których nienawidzę :P, przybędzie mi dobre dwie godziny czasu do każdej doby. BTW. Cały czas myślę o stworzeniu maledictionału, zawierającego psalmy i ich fragmenty wycięte z brewiarza. Jak już złorzeczyć, to chociaż cytatami z Biblii... I kiedyś to zrobię, znaczy spiszę i będę się tak modlić, ooo, co to, to na pewno. Ale nie w tym tygodniu.

1063.

niedziela, 15 września 2024

łoś?

 w porównaniu z sarenką:


Poooszedł...

Jesień idzie.










Tymczasem na południu powódź. I to taka mocno konkretna. Szkoda mi ludzi, zwierząt, roślin. Szkoda mi nawet wody, że tak się przy okazji brudzi. Nie wiem, czemu tak mało Dbasz o ten świat. Gdyby świat był moim ogrodem, jak jest Twoim... no. 

Na pewno byłoby na nim mniej szerszeni. :P

1062.

sobota, 14 września 2024

i w końcu

 i u nas pada, w końcu podlało trawniki i mój ogród przy okazji też. W taki zapłakany dzień wymarzonym zajęciem jest siedzenie przy kuchni, najlepiej przy piekarniku.




Poza tym znowu jestem cała w syfach i tylko mam nadzieję, że z czasem mi przejdzie - dziś minęły szczęśliwe trzy miesiące od ostatniego cyklu, jeszcze dziewięć i będę mogła stwierdzić menopauzę. Póki co huśtawka hormonalna w toku, więc syfy na pysku to i tak najmniejszy problem, gorzej z charakterkiem i uzewnętrznianiem wewnętrznych niepokojów... chciałabym móc się schować i nie musieć się pokazywać, dopóki nie zacznę normalnie wyglądać, no ale wiem, że to może nie nastąpić przed śmiercią. :P 

Dalej przekopuję się przez stosy początkoworocznych papirów, papierowych i wirtualnych. Pocieszam się, że to przedostatni raz. 

1061.

piątek, 13 września 2024

dla relaksu

 zimowity.







U nas ciągle sucho i ciepło, zimowity przekwitają w oczach. W międzyczasie stworzyłam szóstą w tym roku wersję planu i chyba  - pomijając kwestię zastępstw - wejdzie. Czeka mnie medycyna pracy, oby ostatnia w życiu. Ciągle ogarniam mamę, ostatnio kupiłam jej nakładkę ochronną na materac łóżka, chodzimy na spacerki, dobrze, że w nocy już do niej nie wstaję - ogarnia się sama. I tak jestem wiecznie niedospana... 

W każdym razie jutro łikend :) i przynajmniej praca mi odpada. 

1060.