sobota, 13 lipca 2024

gorąco...

 nie wiem, jakim cudem jeszcze nie wyparowałam. Cieknie ze mnie non stop, na razie woda, słona, drażniąca, i ze zgrozą myślę, że jak hormonom odpi***rzy, to do tego będę musiała jeszcze i to wytrzymać... 

W końcu udało mi się okna pomyć i wyprać firanki. Ja bym dała radę bez zasłonek :P, ale wiem, Magda, wiem... :P Muszą być, to będą. No i jeszcze muszę łazienkę do ładu doprowadzić, bo ona też się lepi. Jak ja. 

Myślę, że potrzebuję na to poniedziałku. Czyli od wtorku jestem otwarta na przyjazdy i wizyty, chociaż pewnie będą polegać na tym, że rano pójdziemy na mszę, potem będziemy zdychać do 22.00 (teraz, o 22.25, jest 27 stopni na dworze, w nagrzanym domu więcej...), a po 22.00 może wyleziemy na krótki spacer, albo padniemy na balkonie i będziemy zipać. :P Nie wiem, jaki święty odpowiada za pogodę, gdybym wiedziała, prawdopodobnie wystawiłabym jego wizerunek na balkon i niech blaknie w 40 stopniach na słońcu, skoro takie temperatury wymyśla. :P 

Jestem tak zdechła, że w końcu olałam wszelkie wyniki sprawnościowe na prozdrowotnych aplikacjach i mam w d*, że nie piję wody, ani na chwilę nie podnoszę pulsu powyżej 115 na minutę, wstaję i idę spać o niezwykle nieregularnych porach, determinowanych nie przez zegarek, tylko przez temperatury i brak burz z piorunami za oknem, a na liczniku mam wszystkiego 2 tysiące kroków na dobę. Aplikacja jest ze mnie strasznie niezadowolona. :P OK, jedna więcej niezadowolona ze mnie czy jedna mniej, jeden czort. Swoją drogą, proponuję, żeby aplikacja monitorowała także zmieniającą się ilość syfów na mordzie. 

Idę się myć, bo się kleję. Nie żebym wierzyła, że mycie coś zmieni....

998.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz