trzeba było pracować ( w tym matury ustne), umyć u mamy okna, potem zawieźć mamę na cmentarz, uporządkować na cmentarzu, ogarnąć ogród i nie zapomnieć o milionie pozostałych życiowych drobiazgów, jak choćby kupienie chleba, gotowanie obiadu i nastawienie prania, żeby było co na d* włożyć. No i czas kończył się jakoś za wcześnie.
Co do matur. Uchachałam się po uszy. No bo zdaje dzieciak z aspergerem i na to konto dostajemy podwójne zasady oceniania opracowane przez CKE: jedne dla typowych, zajmują dwie strony, a jedne dla autystów, zajmują stron prawie 4. No to siadamy i porównujemy. I cóż? Otóż zasady oceniania na egzaminach ustnych nie różnią się zupełnie (poza długością czasu). Tyle, że zasady dla autystów napisane są dużą czcionką i zaprezentowane w formie tabelek, podczas gdy zwykłe zasady oceniania mają to samo, tylko mniejszą czcionką i tekstem ciągłym. Zarazzaraz, myślę se. A może gościo, który to dostosowywał, miał na myśli _komisję_ z aspergerem, nie zdającego? :P Smutne i śmieszne zarazem.
Co do ogrodu. Nawiedziła mnie zięba. A właściwie nawiedził mnie zięb.
i bardziej mnie straszył niż się mnie bał. :)
Kosów dziś nie widziałam, ale znalazłam na trawniku dwie puste skorupki po kosich jajkach, jedna już sucha, druga świeżo wylęgnięta - i nie chcecie tego oglądać. Zastanawiałam się przy tej okazji nad fizjologią wylęgania się pisklaków w porównaniu z fizjologią porodu. Dla mamuśki to na pewno zgoła co innego (hm, a czy składanie jajek przypadkiem nie boli?), ale dla dzieciaka być może analogiczny szok...
Z przyjemniejszych rzeczy to zaczęłam pakować książki do wysłania - tylko tym, co są w temacie i potrafią podejść do treści w sposób właściwy... pozostali jeśli znajdą książkę, na której figuruje moje nazwisko :P, to czytają całkowicie na własną odpowiedzialność. Nie polecam. Może spowodować trwały uraz w psychice. Chociaż podobno recenzje ma dobre, ale to recenzje z tych, które piszą recenzenci z zawartości sufitu. Oni od razu wiedzą, co wypada napisać, a książki czytać nie muszą, no. Najmniej krytycznie.
W każdym razie zakupię taśmę do pakowania i okleję to wszystko, bo koperty się na rogach drą, potwierdzę jeszcze jeden lubelski adres :) i już po niedzieli rozsyłam ostatnie kilka sztuk.
Z innych przyjemnych rzeczy - kwitną moje ukochane irysy.
942.
Uśmiałam się z wytycznych oceniania, choć faktycznie i śmieszno i straszno. Okoliczności przyrody piękne, a tytuł książki to mogłabyś ujawnić, o!
OdpowiedzUsuńUjawnię jak minie słuszny czas. Problem leży w mojej lojalności. Wydawnictwo mi zapłaciło za robotę, więc nie mogę teraz niemiłosiernie zjechać tego dzieła, bo potencjalnie odbije się to na sprzedaży. :P
Usuń