niedziela, 22 października 2023

pogoda szaleje

 i znowu łeb mi pęka. Dziś było pochmurnie, słonecznie i deszczowo, dokładnie w tej kolejności. Do tego bywało wietrznie, ale nie, nie przez cały czas. Zmienność musi być zachowana.

Korzystając z okienka pogodowego wybiegłam po mszy na spacerek, taki na 7 tysięcy kroków i pięć kółek różańca. 

Na początku były chmury


Zdybałam dwie gęgawy pasące się na ścierni 




Potem pustułkę, która przysiadła w celach konsumpcyjnych. Nie wiem, co złapała. 






Kiedy odleciała, z miejsca zaraz obok zerwał się myszołów, którego wcześniej nie widziałam.


A potem była seria zdjęć robionych na drutach, czyli hm wydzierganych?

Oto makolągwy. Zdumiało mnie, że jeszcze są. No ale są. 


A to raniuszek. Zdumiało mnie, że w ogóle jest, u nas są dość rzadkie. 



No a to najpospolitsze szpaki. 



Przy szpakach przebiło się słońce. Ale wcześniej, w chmielniku, nawet pokapywał deszcz.


A wąwozy na horyzoncie spowijała urocza mgiełka. 


Łabędzie, które spotkałam, wracając, dokonywały toalety już w pełnym słońcu.


Ale ledwie weszłam do domu, lunął deszcz. 


Więc urocze popołudnie nad przygotowaniem lekcji i kolejnych prac. Teraz przerwa na bloga. ale już wracam, bo mam cały stosik do sprawdzania. 

734.


2 komentarze:

  1. Wydziergane zdjęcia :).
    Ta pustułka intrygująca, tu nie mam chyba szans.
    Za to gęgawy bywają tłumnie na mokradłach przy jednej z głównych szos w okolicy. Tłumnie to znaczy na moje oko w setkach. Niezapomniany widok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas ich wiele nie ma, zdarzają się. Chyba czasem widzę, jak przelatują kluczem. To są różnice pomiędzy zachodem a wschodem. Nie ma u nas na przykład wron, zupełnie. Raniuszki są rzadkością. Za to gawronów całe stada.

      Usuń