sobota, 20 sierpnia 2022

dalej się zmagam

 i tak będzie do us* śmierci, wiem. Temperatury plus 30, ja chyba w końcu dążę do upragnionej menopauzy, bo pot mnie zlewa ciurkiem, szczególnie jak się czymś zdenerwuję. A denerwuję się na okrągło. Dziś zaczęłam od podlewania ogrodu, potem  były zakupy, potem podmalowywanie ściany pokaleczonej przy wynoszeniu mebli (zamaluj farbą dziury w tynku, no). Potem gotowanie obiadu (mama uznaje wyłącznie obiady na gorąco, zresztą od rana piekła ciasto ze śliwkami, trzy blachy - kuchnia jak piec martenowski). Pod wieczór ja się wzięłam za ciasto, jutro mam imieniny, jakieś trzeba mieć, ciasto, nie imieniny, nie :P. Dla odmiany chciałam zastudzić takie z galaretką, oczywiście w tych piiiiii...ekielnych temperaturach galaretka przeciekła przez tortownicę, zalała lodówkę i stół, stoi teraz na stole i mam ją głęboko w, jak chce, niech cały świat zalewa. Miałam jeszcze piec ciastka z różą, ale to pewnie jutro.

Z nowin: muszę na akord zabierać do swojego domu wszystkie swoje rzeczy, bo przyjeżdża rodzina. Kłopot w tym, że nawet nie mogę tego gractwa rzucić na stos na środku podłogi, bo a. na podłodze śpię i b. jeśli przyjadą meble, gdzieś je trzeba położyć, poskręcać i postawić. Druga nowina: sąsiadka, która jest przekonana, że kowid nie istnieje, szczepionki zabijają, a noszenie maseczek jest prześladowaniem, dziś nie otworzyła mi drzwi, bo miała kontakt z kimś, kto jest chory na kowida. Zostawiłam jej rukolę na wycieraczce, rozmyślając nad przewrotnością świata tego. Sąsiadka, oczywiście, już na wszelki wypadek leczy się amantadyną, bo czymże. Nie mam pojęcia, skąd ją ma :P. 

Poza tym martwię się o mamę, bo źle znosi upały - zresztą mam wrażenie, że sama robi wszystko, żeby je źle znosić. Choćby to pieczenie ciasta dziś i obiad z piekarnika... poza tym prasowanie i inne takie zajęcia na upalne dni. Wczoraj nie wytrzymałam, owrzeszczalam ją - oczywiście nic to nie dało. Wynajduje sobie takie problemy i zajęcia, na które nikt by nie wpadł... Mój dziadek mawiał, że głupiego robota lubi. A ja myślę, że jest odwrotnie. :P To głupi lubi robotę. 

Ja roboty nie lubię, o nie. :P

Mam szczerą ochotę piiii tym wszystkim o podłogę, strzelić focha i pójść w cholerę. Co  by znaczyło, że menopauza jednak jeszcze w lesie. :P Typowy PMS. Nienawidzę tego. OK, mogę przyjąć, że to kara za grzech pierworodny, no. Całe te uroki kobiecości, fizyczne i psychiczne. Na co  komu baby, jakby nie wystarczyła próbówka i inkubator. 

346.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz