to musi być łapka jeża.
A to mogą być norki jeży.
Mam zamiar zostawić na polu te kupy śmieci i przekopać dopiero na wiosnę, bo chyba coś w nich śpi albo ma poważny zamiar spać. Więc niech se śpi.
Poza tym mam białe zimowity
ciemierniki już w gruncie
i całe morze marcinków.
W tej chwili pada, ale rano nawet świeciło słoneczko. Pracowicie przygotowuję ogród do zimy, ogarniam pranie, drobne prace porządkowe w domu, smażenie jabłek, mycie mamy, takie tam. Książka niemal pokonana, ostatnie konsultacje z mądrymi i tymi, co w temacie - i wszyscy się zgadzamy, książka do bani, ale nic lepszego z niej w obecnych warunkach zrobić się nie da. Taki świat.
Po kontroli po operacji zaćmy krople nie cztery, a trzy razy dziennie, z tendencją rozrzedzającą, więc - Boże daj - za jakieś dwa tygodnie będę mogła się bardziej ruszać z domu. Szkoła ciągle zarzuca mnie nieprzebraną ilością papirów. Z listy spraw do zrobienia (powstałej na początku września) nie znikło, jak dotąd, nic. A cały czas pracowicie coś robię.
Zagadka dla kreatywnych, ekologicznych i chodzących do pracy: co to? :)))
Tak a propos robienia czegoś. Ciągle.
No i już jesień.
22 września - 704
23 - 705
23 - 705
Serwetki do zapakowania kanapek na każdy dzień tygodnia pracy? Śliczne!
OdpowiedzUsuńA jakie praktyczne:)
UsuńSerwetki i marcinki cudne.
OdpowiedzUsuńSerdecznosci.
Dzięki. Szczerze polecam i serwetki, i marcinki.
Usuń