przez ostatnie dni zajmowałam się głównie umieraniem z gorąca. :P Oprócz tego, że dwa przedpołudnia poświęciłam na dozór nad maturami poprawkowymi, a kolejne dwa na zakupy, w tym obuwnicze (wracając w niedzielę z kościoła zostawiłam na chodniku kawałek podeszwy od sandałów, no gdzie jak gdzie, ale do kościoła to już w tych sandałach nie pójdę, bo ci, co za mną, pękną jak klęknę :P). No i dziś w końcu dotarłam na ogród. Bladym świtem, bo już jest gorąco znowu.
Chryzantemki dokupiłam, żeby wetknąć coś w puste miejsca, gdzie wszystko wyschło.
Cukinia sczezła, ale dynie jakimś cudem ocalały.
Z fauny udało mi się uchwycić:
19 sierpnia - 670
20 - 671
21 - 672
22 - 673
23 - 674
20 - 671
21 - 672
22 - 673
23 - 674
Moje uratowane z cmentarza i inne przechowane przez zimę wrzosy też zaczynają kwitnąć na balkonie.
OdpowiedzUsuńChryzantemki to dobry pomysł...
:)
UsuńNiestety moje zeszłoroczne wrzosy nie przetrwały miesiąca bez podlewania. Kwitną te starsze.