czwartek, 28 maja 2020

kolejny zaganiany

dzień, pierwsza wolna minuta teraz :P. Wstałam o 6.30. :) Zjadłam, przezornie zakładając, że potem nie będzie jak. Obejrzałam mszę. Sprawdziłam prace na klasrumie. Potem - umówiona od wczoraj z mamą na większe zakupy w supermarkecie - złapałam wózek i pogoniłam na rzeczone zakupy. Po godzinie przytachałam wózek, sprawdziłam klasruma (cisza) i pobiegłam na ogród.

Pierwsza truskawka.
Ja jestem dzieckiem wychowanym na plantacji truskawek i truskawek nie lubię, a ta wydawała mi się dość kwaśna :P.

W ogrodzie wysyp złocieni, zwanych rumiankami.

Wyplewiłam 5 kroków bieżących, biegiem do domu. Klasrum. Zjeść coś... Telefon od szefowej, tak, procedury konsultacji, tak, już wstawiam, już rozsyłam. W przerwach sprawdzanie prac, recenzje, korespondencja z rodzicami - no jak oni biedni mają wydrukować załącznik i podpisać, jeśli nie mają drukarki w domu? A każda konsultacja wymaga dwóch stron A4 dokumentacji. Nie licząc mierzenia temperatury, odkażania rąk, maseczek i rękawiczek. I dezynfekcji ławki po każdym uczniu.

Mama była u lekarza. Wpuszczają do przychodni pojedynczo, z pytaniem do kogo, na którą godzinę. Z pilnowaniem dezynfekcji rąk przy wejściu i wyjściu. Z usadzaniem każdego pacjenta w przepisowej odległości.

Chciałabym, żeby w kościele stosowali połowę tych procedur co w szkole czy w przychodni. Tymczasem pod Lbl dwóch wielebnych złapało koronawirusa, trzeci jest w kwarantannie, kościół zamknięty, o kontakt z sanepidem proszeni wszyscy, którzy bywali w kościele od 17 maja, szczególnie jeśli przyjmowali sakramenty. Myślę, że dopóki wierny świecki łapie wirusa w kościele, problemu nie ma, bo nikt nie udowodni, że wirusa akurat z kościoła przywlókł. Dopiero jak wielebny złapie, to się zaczyna halo. I że człowiek jak nie pójdzie do kościoła, to ma grzech (jak zdejmą dyspensę), jak nie pójdzie w Wielkanoc do spowiedzi i komunii, to też ma grzech, a jak kościoła nie dezynfekują i mają bezpieczeństwo w, to nikt, zdaje się, grzechu nie ma?

Dodzwoniłyśmy się do sądu... mamy czekać na papir do końca przyszłego tygodnia, jak nie dostaniemy, to się upominać. Ciekawe, co nam przyślą, boję się bać. :P Jak znowu nie to albo z błędem...
A czas leci, terminy gonią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz