czyli zdjęcie z któregoś z ostatnich spacerów.
Muchołówka, taka sama jak tamta u Ciebie, Agajo.
Dziś od rana pęka mi głowa i chwała, że nie muszę zbyt wiele pracować :P - większość zrobiłam wczoraj, a dziś dzieci zbyt wiele prac nie podesłały. Szefowa za to podesłała harmonogram konsultacji do wpisywania się (od poniedziałku) - i wygląda na to, że u nas w szkole nauczyciele mają siedzieć w wybranych godzinach bez względu na to, czy ktoś zadeklarował, że przyjdzie, czy nie. Obawiam się, że szkoła nie zapewni warunków sanitarnych lepszych niż kościół... tyle, że ludzi mniej.
Pielgrzymkę z Łowicza, która usiłowała dojść do Częstochowy, po kolejnej interwencji policji rozwiązano. Wydaje mi się, że kiepski jest argument, że skoro od iluś tam set lat szła, to i w tym roku pójdzie. Bo, panie, nawet za zaborców szła, a za kaczora nie puścili, no. Zgroza.
Swoją drogą, kolejny przykład świątobliwej niefrasobliwości... tymczasem we Włoszech miejsca w kościele rezerwuje się przez internet. A w Meksyku na wirusa umarł kolejny ksiądz. Przed pięćdziesiątką.
Mama oświadczyła, że wyrzuca jedną ze starych patelni (:fanfary:), ale nie wiem, czy do jutra nie zmieni zdania. Dziś już chyba nie wyjdzie na dwór, a do jutra jeszcze zrobi się jej żal. A rzeczona patelnia przypaliła jej dziś obiad. :P Tak, mama posiada jeszcze trzy inne patelnie, ale ta była ulubiona, bo można ją było skrobać :))).
BTW: chciałam jej dziś kupić nowy czajnik na dzień matki, przeszłyśmy nawet razem dwa sklepy, i dowiedziałam się, że czajniki bywają w środku emaliowane (jakoś nigdy na to nie wpadłam dotąd) i że mama chce emaliowany, ale żeby był tani. Tymczasem emaliowane zaczynają się od 6 dych. Ja nalegam, żeby czajnik był z gwizdkiem, ze względów bezpieczeństwa. No i nie kupiłyśmy. Jeszcze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz