poniedziałek, 11 lipca 2022

światłem malowane



czysta elfickość.



a lipa srebrzysta nazywa się tak właśnie dlatego:


Pro memoria: śniadanie anemika :)


Z fauny: młoda bogatka


i drozd.



z flory: enjoy.





Póki są... zastanawiam się czasami, czy, o ty, co włazisz mi na bloga i uważasz, że cię nie widzę - czy ty jesteś świadomy, jak malo masz czasu?


Aktualności remontowe, no cóż. Dalej piszę z pracy i za kazdym razem mam nadzieję, że w końcu mi ten internet podepną.








Tymczasem koncentrują się na kuchni i łazience, a ja już mam ból brzucha z tytułu  nieświadomości, gdzie wlaściwie leży milion pierdoletów, które chciałabym, żeby panowie mi powiesili na ścianach. Apropos bólów brzucha i cudownych uzdrowień. Od poczatku remontu wiecznie coś mnie boli. A to coś mnie pogryzło i leczyłam się tydzień, a to odcisk na nodze, a to skaleczenie, a to żelazo, a to inny przemarsz wojsk. Ostatnia radość to narywający paznokieć, zabrudzony gdzieś w ogrodzie czy w remoncie, nie wiem. W każdym razie parę dni chodziłam z palcem jak bania i z lejącą się ropą, smarowałam, moczyłam w antyseptykach, dezynfekowalam, nic. Aż do (tu się zaczyna o cudach, uwaga) wczorajszej niedzielnej mszy. Wyleczyło się. :). W parafii mają po prostu świetny płyn do dezynfekcji, no.  :))))

Z tematu medycyny pracy. Odebrałam wynik zgubionego badania, poszlam z kompletem badań na rejestrację na ulicę Iks. W zeszlą środę to bylo. Pani tak, zapisuje mnie, każe mi przyjść na badania. Ale ja mam badania - oświadczam, prezentując dumnie plik karteczek. Pani jest wyraźnie niezadowolona. Przegląda karteczki, moją książeczkę, skierowanie - i już widzę, że za chwilę się czegoś czepi. Badań sanepidowskich na salmonellę nie ma - oświadcza w końcu tryumfalnie. Ale ja nie pracuję z jedzeniem, uczę w liceum i mam kilkuosobowe grupy, więc nie stykam się z dużą ilością ludzi - broniłam się jak moglam. Sanepid jest na przedmieściach, a badanie na salmonellę rzadko kiedy da się zamknąć w dwóch kursach. Do tej pory lekarze medycyny pracy (przez ladne lat 28) machali ręką na to niezbędne badanie... No dooobrze - zgodziła się Pani z rejestracji - zapiszę panią do lekarza na wtorek (za tydzień, czyli jutro). Ale jak lekarz panią wyśle do sanepidu, to wyśle. 
OK. Więc jutro się okaże, może być ciekawie. Kip tjund. 

I ostatnia ciekawostka z minionego tygodnia. Budynek Biblioteki Miejskiej.


Proszę zwrócić uwagę na nazwę ulicy (właściwie to niewielkiego chodnika), dumnie prezentowaną na każdej kolejnej latarni: Aleja Wolnych Książek. Hm. Czy wolne książki to te, których nie da się szybko przeczytać?

Pozdrawiam z pracy. Dziś już wakacje w pełni, więc (prawie) nikt mnie nie pogania ani nie wygania i wreszcie mogę dorobić poprzedni wpis i spokojnie napisać kolejny, no.

6 lipca 301
7 lipca 302
8 lipca 303
9 lipca 304
10 lipca 305
11 lipca 306

2 komentarze:

  1. Wolne książki to te, które przefruwają między półkami w bibliotece Niewidocznego Uniwersytetu (patrz Terry Pratchett) :) Rysunek cieni przetykanych złotym światłem chwycił mnie za serce swoim pięknem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pratchetta tylko widziałam, mam gdzieś zdjęcie z tego spotkania. Czytanie mnie nie wciągnęło jakoś.
      Może te światłocienie to ślad po przelocie wolnych książek, jak za odrzutowcem?

      Usuń