torbę. Patentu nie zastrzegłam, kto ma ochotę, niech powiela.
Z jednej strony torba ma kieszonki na uczniowskie telefony (numery odwrotnie, bo zdjęcie w lustrze). Z drugiej strony są dwie wielkie kieszenie: górna na laptopa (oryginalny pokrowiec kupiony z laptopem przyszyty do odwrotnej strony kieszonek na telefony), dolna szara na nauczycielski kapownik, piórnik, chustki do nosa, głośnik blutufowy, ładowarkę i co się tam jeszcze zmieści. Wszystko na jednej taśmie na ramię. I tym sposobem może chociaż przez ostatni rok pracy nie będę kilka razy wracać do sali bo nie zabrałam się ze wszystkim, co powinnam do sali zabrać. :P
(Z tego co wiem największa moja klasa w tym roku liczy 7 osób.) (Nie macie mi co zazdrościć, bo większość to dzieci specjalnych potrzeb edukacyjnych.)
A oprócz rozpoczęcia ostatniego daj Boże roku szkolnego odwiedziłam dziś rodzinny cmentarz
podlałam ogród
(Marcinki pozdrawiają Magdę)
i spotkałam Sebastiana.
Sebastian zasiada na wieży o zmroku i wątpię, czy zrobię mu kiedyś jakieś porządne, ostre zdjęcie.
1311.