summer bucket list

summer bucket list

poniedziałek, 1 września 2025

obiecałam pokazać

 torbę. Patentu nie zastrzegłam, kto ma ochotę, niech powiela.

Z jednej strony torba ma kieszonki na uczniowskie telefony (numery odwrotnie, bo zdjęcie w lustrze). Z drugiej strony są dwie wielkie kieszenie: górna na laptopa (oryginalny pokrowiec kupiony z laptopem przyszyty do odwrotnej strony kieszonek na telefony), dolna szara na nauczycielski kapownik, piórnik, chustki do nosa, głośnik blutufowy, ładowarkę i co się tam jeszcze zmieści. Wszystko na jednej taśmie na ramię. I tym sposobem może chociaż przez ostatni rok pracy nie będę kilka razy wracać do sali bo nie zabrałam się ze wszystkim, co powinnam do sali zabrać. :P



(Z tego co wiem największa moja klasa w tym roku liczy 7 osób.) (Nie macie mi co zazdrościć, bo większość to dzieci specjalnych potrzeb edukacyjnych.)

A oprócz rozpoczęcia ostatniego daj Boże roku szkolnego odwiedziłam dziś rodzinny cmentarz


podlałam ogród



(Marcinki pozdrawiają Magdę)

i spotkałam Sebastiana.



Sebastian zasiada na wieży o zmroku i wątpię, czy zrobię mu kiedyś jakieś porządne, ostre zdjęcie.

1311.

niedziela, 31 sierpnia 2025

tyle, że

 dżemy udało mi się poskładać.


Ostatnie dwa dni przechorowałam. Dopadło mnie jakieś przytrucie pokarmowe czy coś, coraz częściej mnie te historie dopadają, chyba się starzeję. A jutro już do roboty. Montuję sobie torbę na szkolny sprzęt połączoną ze schowkiem na uczniowskie telefony w czasie lekcji. Jeszcze tylko uchwyt i pokażę. 

Niestety, wieści o ostatnim wyczynie pewnego szanowanego w niektórych kręgach zakonnika dotarły i do mnie - i mam refleksje dwie. Po pierwsze, jak zwykle większość komentatorów uznaje, że winna jest baba. I tego ja nie zamierzam komentować, jedynie zauważam. Po drugie, podnoszą się głosy, że w dzisiejszych czasach żadnemu księdzu nie można wierzyć. Wierzyć jak wierzyć, po cholerę wierzyć księdzu, jak trzeba wierzyć Bogu. Co co księży zalecałabym po prostu wysoko posuniętą ostrożność. Jak zresztą w stosunku do każdego człowieka. I tyle na ten temat.

W temacie dzisiejszego (onlajnowego z przyczyn zdrowotnych) kazania: po raz pierwszy słyszałam, żeby w kontekście dożynek wymieniać obok rolników także ogrodników, działkowców i właścicieli balkonów. :) Naprawdę to słyszałam. I niezmiernie mnie to ucieszyło. 

1310.

piątek, 29 sierpnia 2025

wracając do czelendża

 


miałam okazję przypomnieć sobie zapach ziemi, trawy, rozgrzanego słońcem koca. Zapach oczywisty ze szczenięctwa, dziś uświadomiłam sobie, jak rzadko ostatnio leżę na ziemi. 


To lato co prawda zimne było, ale następnego lata trzeba to nadrobić. 

Dalej smażę dżemy, siedzę już po uszy w pracowych papirach, układam pierwsze wersje planu, takie tam. Zmierzch zastał mnie w ogrodzie. 


Sąsiedzi siedzieli na tarasie, popijali wino, aż im zazdrościłam. Kiedyś miałam czas posiedzieć, poleżeć z książką, nie robić nic. Ostatnio zawijam i zawijam, i nie mam chwili na odpoczynek. Od kiedy? Hm, nie wiem. Odkąd tata zachorował? Jeszcze wcześniej - od pracy na dwa etaty? Kiedyś tempo życia było inne, dziś świat zapindala jakby gonił niewiadomoco, ja jestem wiecznie spóźniona, lista niezałatwionych spraw tylko mi się wydłuża. 

Na szczęście ten rok szkolny ma jeden dzień roboczy mniej niż ubiegły :). 

1308.

środa, 27 sierpnia 2025

śliwki, ogród, Sebastian

 i milion innych spraw do załatwienia. Na liście rzeczy do zrobienia dziś miałam 20 pozycji, wykreśliłam dziewięć. 11 zostaje na kolejne dni. Nie że nie dojdzie nic nowego, hehe.

Jedną z tych spraw są śliwki.


Miały wylądować w occie, ale mama orzekła, że są za bardzo dojrzałe, więc wylądują w dżemie.

Kolejną sprawą było podlanie ogrodu, bo u nas susza absolutna i wcale nie ciepło - a przy podlewaniu nawet zimno. Przy okazji ganiam niszczące wszystko nornice i zmieniam nieco hm ogrodowy wystrój.





Nie wiem, czy nornica to też włamywacz.

Sebastiana nakryłam na gzymsie kiedy było jeszcze, powiedzmy, widno.



Podejrzewam, że taki Sebastian potencjalnie mógłby mi pomóc rozwiązać nornicowy problem. Ale jak go poprosić grzecznie a skutecznie?

A jutro już oficjalnie wracam do roboty... :( Dałby Bóg, że ostatni raz wracam. Na chwilę obecną mam 21 godzin i wcale nie chcę mieć więcej. 

1307.

wtorek, 26 sierpnia 2025

znowu

 




w Kazimierzu. Przy trochę chłodnej pogodzie i na wariackich papierach :P, wymyśliła, wzięła i pojechała. Wróciła zmęczona po dobrym jubileuszowym obiedzie :P , rozwaliwszy doszczętnie sandały - no, w końcu i lato już się kończy. Już i zieleń zrudziała, i niebo bardziej jesienne.


Tylko czapla tradycyjnie siwa. 


1306.

poniedziałek, 25 sierpnia 2025

trzynaście

 lat i jakieś dwie godziny. Myślę, że coraz mniej ludzi może się poszczycić takim stażem w związku. Bez choćby jednej zdrady :P. I ciągle w miłości, mimo wszystko. Jakkolwiek niełatwa to relacja i wymagający związek. I w ogóle to ja nie wiem, jak Ty ze mną Wytrzymujesz. Ja ze sobą już nie mogę. Mam dość mojej historii i całokształtu bycia babą, hormonów i pryszczy na pysku, perspektywy pracy jeszcze przynajmniej cały rok i miliona innych spraw (i ludzi), o których już nawet pisać mi się nie chce. Gdybyś zapytał takiego Strasznego De, na przykład, to on by Ci szybko powiedział, co trzeba ze mną zrobić. 

Wiesz, te 13 lat temu wszystko miało być inaczej. No, nie Chciałeś i niech Ci będzie, chociaż takiej czarnej d to Mógłbyś mi jednak zaoszczędzić. No ale. 

Tymczasem chwała Ci za nasz ogród i za wąwozy, i za zielony kolor. 






Cała reszta... Wiesz, wczoraj któryś tam Wielebny próbując budować dramatyzm kazania zadał chyba retoryczne pytanie: co byś zrobił, jakbyś się dowiedział, że za godzinę umrzesz. No, ja bym nic nie zrobiła, oddałabym się radosnemu oczekiwaniu. No chyba że trzeba by było jeszcze kogoś tutaj uratować. :P A co ze mną Zrobisz, to Zrobisz. 

A jak nie Będziesz Miał pomysłu, to zapytaj na przykład Strasznego De, już on Ci powie, oj, powie. 

1305.

niedziela, 24 sierpnia 2025

tu na razie jest ściernisko

 :)












Banku nie przewidujemy. :P San Francisco też chyba nie będzie. Może zasadzą buraki albo kukurydzę. 

Zdjęcia z wieczornego spaceru po bardzo zimnym dniu.

1304. Ale już chyba na nic nie czekam.