autumnbucket list

autumnbucket list

sobota, 25 października 2025

kocykoterapia

 przyniosła skutek o tyle, że już nie leje mi się z nosa. Wyszłam tylko rano do sklepu, co przypłaciłam strasznym zmęczeniem i w sklepie mi się trochę kręciło w głowie, no ale, byleby tylko mama po chorobie za bardzo się nie wymęczyła - no ale mama nie dała się wyręczyć, dostała motorka w, obleciała kolejne dwa sklepy, z czego jeden dwukrotnie, a potem szczoteczką zamiotła wszystkie dywany w swoim domu. Zdrowieje. 

Ja, chwała Bogu, motorka nie odziedziczyłam.

No ja motorka nie odziedziczyłam, więc byłam tylko raz w jednym sklepie, po drodze zbierając liście.



Na górze dwie jakieś egzotyczne jarzębiny, bodaj brekinia i jarząb pośredni ( albo jakaś inna mieszanka). Poniżej w łuku od lewej: topola biała, brzoza, klon, berberys, dzikie wino, wiśnia ozdobna jakaś. Na dole dąb.

Liście powędrowały w książkę.




i pewnie skończą jako zakładka. 

Potem ugotowałam obiad - makaron ze szpinakiem, który mama zagryzała chlebem, bo jak to tak obiad bez chleba jeść :P - a potem skonstatowałam, że moja stara fotopułapka nie odpowiada na zaczepki przez telefon (rozładowała się?) - więc najpierw ją naładowałam przez kabel (nie z baterii słonecznej), ale nie reagowała dalej. Popykałam na oślep różnymi tam guziczkami, ale nic - dalej trup. Więc odszukałam instrukcję i dowiedziałam się, że fotopułapka posiada guzik reset. I wystarczyło go szpilką wcisnąć.

Po odzyskaniu świadomości :P pułapka wylądowała w środku w klatce, tuż nad daszkiem fotokarmnika.


Bateria leży na dachu klatki jak prawdziwa fotowoltaika - może się dzięki temu nie rozładuje tak szybko. A fotokarmnik obejmuje klatkową podłogę.





Podczas ładowania pułapki (kilka godzin) ogarnęłam lekcje na najbliższe dni, a wcześniej odkamieniłam krany, bo i w kuchni, i w łazience lało się naokoło gdzie popadnie przez zatkane kranowe sitka. I tyle. 

Apsik.

piątek, 24 października 2025

o kolacji, świecach i spalaniu się

 

Moja wczorajsza kolacja:


Uświetnił ją wyczekiwany telefon :) i dobra rozmowa. A przy okazji już mniej więcej wiecie, jaki knuję wieniec adwentowy.

Przy okazji świeczek i spalania - robaczek świętojański świeci, ale się nie spala. Krzew Mojżesza też. Przy okazji robaczki świętojańskie nie kopcą. Nic mi nie wiadomo, czy krzew Mojżesza kopcił, ale wydaje mi się to niepasująco niegodne. Ergo. Mam wrażenie, że im więcej Boga, tym mniej kopcenia. I że wcale nie trzeba się, proszę neonów, spalać (umierać), żeby zaświecić. BTW. Podobno w chwili śmierci wszyscy na moment świecimy, naukowcy to już nagrali. I że ja wolę być niekopcącym i niespalającym się robaczkiem niż olbrzymią płonącą i kopcącą pochodnią. I w tym celu właśnie wyruszam do roboty.


wieczorem

Apsik! Walczę z coraz intensywniejszym katarem (zatoki już nie bolą, zaczęło spływać, a to jeszcze mniej przyjemne niż ból). A zatem wyjęłam najnowszą piżamkę kupioną dwa dni temu wszystkiego


wzięłam niezbędne leki i zaszyłam się pod kocykiem z książką.


A to kolejne zadanie z czelendża. Zahaczyłam i jeszcze jedno, bo czytałam bajki. Ale o tym jak już je  przeczytam. :P


Przyszła dziś paczka - dziękuję - i wnioskuję, że Nadawca oczekuje pisanych ręcznie listów hm.

Pisywałam już i takim piórem, nie w szkole, bo już były takie napełniane na atramentem na gumkę zwijaną w ślimaka przy nabieraniu, jeśli ktoś to pamięta. Ale u mnie w domu przewalały się jeszcze obsadki ze stalówkami i pisywałam nimi dla zabawy czasem. Z tym, że te listy to jak przejdę na emeryturę. Na razie nie mam czasu i sił napisać normalnych, długopisowych.

Dobra, to ja wracam pod kocyk. 

czwartek, 23 października 2025

kalejdoskopy

 takie oto kupiłam malątkom, aby je jakoś zagospodarować (malątka, nie kalejdoskopy :) gdy przyjadą na święta.


Kalejdoskopy po kupieniu miały po prostu fatalną grafikę:


i tego typu przeładowane i przejaskrawione obrazki. Więc ujęłam piłę do metalu :P , odkroiłam kalejdoskopom końcówki, wywaliłam połowę tych kolorowych hm trinketów (jak to się po polsku nazywa?) które się obracają między lusterkami, nałożyłam półprzezroczyste tło z kalki technicznej, dorzuciłam trochę materiałów naturalnych, zakleiłam kropelką, maskując końcówki taśmą ozdobną



i oto są:











Bez obaw, to, co wygląda jak czarne robale / mrówki albo pestki w bananie (czy ktokolwiek z PT Czytelników jest na tyle stary, żeby pamiętać banany z pestkami?) - jest pochodzenia absolutnie roślinnego, nie zwierzęcego. 





Prawda, że moje są ładniejsze?







jeee, mogłabym tak Wam wrzucać w nieskończoność... ładniejsze niż (sprzed tuningu) to:


Nieprawdaż?

Apsik. Dalej jestem zafafluśniona i zatkana jak cacy.

środa, 22 października 2025

ubezpiecz nagrobek

 - zadbaj o spokój ducha. Takie hasło wyczytałam na plakacie reklamującym pewną agencję ubezpieczeniową. I nie wiem doprawdy, o spokój jakiego ducha mam zadbać, nagrobek ubezpieczając: czy chodzi o spokój mojego ducha = ja mam się przestać martwić, że ktoś mi rodzinny nagrobek z cmentarza ukradnie :P, czy może chodzi o zapewnienie spokoju duchowi zamieszkującemu rzeczony nagrobek (według wierzeń ludowych)? :P Znaczy, żeby ducha np. mojej śp. Prababki pod ubezpieczonym nagrobkiem nie zalało, nie zerwało jej dachu nad głową i takie tam, ogólnie żeby zapewnić spokój duchowi Prababki mojej? :P

Czegoż to ludzie nie wymyślą... apsik.

Obudziłam się dziś zachrypnięta i zasmarkana, jednak biorąc pod uwagę, że do lekarza się nie dostanę i tak czy siak muszę latać koło mamy, więc L4 w grę nie wchodzi - podreptałam do pracy. Wróciwszy ładnych parę godzin później, ogarnęłam jakieś tam zakupy, w tym wykupienie mamie recept - oczywiście, oberwałam za to ochrzan, bo wszystko wykupiłam źle :P. Znaczy, znowu idzie górka.

Wczoraj wstawiłam fotokarmnik do klatki z żarciem dla ptaków. 


Sikorek mam zatrzęsienie



i sójek chyba też :)


i to jeszcze przed wschodem słońca.


Sójka świetnie sobie radzi z wchodzeniem i wychodzeniem z klatki.



Gołębiom na szczęście idzie gorzej. Przykro mi, ale gołębi i kawek nie dokarmiamy.


I tak nie wiem czy wyrobię na słonecznik, tak szybko znika. Ale pół kilo słonecznika dla ludzi kosztuje 8 zł, a tyleż karmy dla ptaków dzikich ponad złotych dziewięć. W ramach eksperymentu wrzuciłam do klatki poćwiartowane jabłko. Ja w ogóle jabłek nie lubię, a to - udające niezdarnie malinówkę - było krańcowo niesmaczne. Ale może jakie ptaszysko da się nabrać?

Apsik.