ogarnąć chociaż niektóre z tych rzeczy, które pozaczynałam i nie wiem, kiedy skończę. Dokupiłam trochę rzeczy na cmentarz i może w sobotę pojadę. Odebrałam zdjęcia, z których będę kombinować prezent dla mamy (ale ciągle nie mam papieru na ramki, muszę go kupić jutro). Zrobiłam zaległe pranie. Podlałam trochę kwiatków, ale wszystkich nie zdążyłam. I u mnie zawsze tak. Milion robót w trakcie, niby posuwają się do przodu, ale żadna nie skończona.
Mama dziś oświadczyła, że na święta mam zrobić jakieś wystrzałowe ciasto :P i nie wiem, które będzie wystarczająco wystrzałowe. Obawiam się, że powinnam zrobić jakieś takie ciasto, które ciotka miała na swoich imieninach w lecie... a które w ogóle mi nie smakowało, na przykład. Ale ciotka miała, więc mama też musi. :P
Z negatywów: Pani A. ma zdiagnozowany nowotwór i operację zaplanowaną na połowę stycznia. Kto może, polecam modlitwie.
Z pozytywów: szkolenie planowane najpierw na sobotę, potem na piątek jednak się szczęśliwie nie odbędzie. Póki co. I może się nie załapię na następne.
Już zaczyna się szaleństwo przedświąteczne, niestety. I znowu najchętniej bym spokojnie przygotowała wszystko i znikła.
A tymczasem herbatka zielona cytrynowa. Nawet smaczna. Nie wiem, czy czułam cytrynę, chyba trochę jakby miętę?
Dzisiejsza kartka:
Zorientowała się, że jest w ciąży, i kryła się z tym przez 5 miesięcy. A w szóstym miesiącu Gabriel rozgłosił jej tajemnicę. Może jako uwiarygodnienie Boga, a może dlatego, że Elżbieta już nie dawała rady i trzeba było Maryję naprawdę już do niej wysłać?
No i czemu Elżbieta w ogóle się kryła, jeśli ta ciąża była "zdjęciem hańby"? Czy nie było logiczniej się nią chwalić, może nawet obnosić - patrzcie, nie jestem grzesznicą, którą pokarał Bóg. Nie wiem. Może czuła się tak, że nie była w stanie się pokazać, może rzygała jak kot. Może bała się, że nie donosi. A może tak miała dość, że nie miała siły być dumna.
No i w tym wszystkim Elżbieta mówi: "Tak uczynił mi Pan". Czyli ma świadomość, że ta ciąża jest cudem. Cokolwiek przechodziła (a może nawet przeleżała).
Czasem Boże cuda są trudne do wytrzymania.